Lubliniec - Ocalić od zapomnienia

Przędzalnia w Lublińcu 1911-1939

By zrozumieć dlaczego i jak to się stało, że na początku XX wieku w Lublińcu powstała przędzalnia czesankowa - musimy się cofnąć aż do połowy XIX wieku i na teren Królestwa Polskiego, kiedy to w 1851r. została zniesiona granica celna między Rosją a Królestwem Polskim. Dzięki temu towary produkowane na terenie Królestwa nie podlegały ocleniu - a to oznaczało, że mogły swobodnie konkurować na rosyjskim rynku. Dodatkowo w połowie XIX wieku carska Rosja zliberalizowała cła w handlu zagranicznym, a to z kolei spowodowało liczne kontakty i wzmożoną wymianę handlową z państwami Europy Zachodniej.

Jednak ta liberalna polityka celna nie trwała zbyt długo i już w 1877r. Rosja rozpoczęła stopniowe podnoszenie cła na produkty sprowadzane z zagranicy. Dlatego firmom zagranicznym zaczęło opłacać się zakładanie fabryk na miejscu, wytwarzanie w nich produktów i ich sprzedaż na rynku wewnętrznym Rosji. 

Jedną z dziedzin przemysłu, który w połowie XIX wieku niezwykle szybko się zmodernizował i rozwinął był przemysł włókienniczy. Na rynku rosyjskim zapotrzebowanie na przędzę czesankową i jutową była olbrzymie, zaś na terenie Królestwa Polskiego nie było ani jednej przędzalni. Tą sytuację postanowili wykorzystać między innymi niemieccy i francuscy fabrykanci i inwestorzy.



Przędzalnia w zakładach Alfreda Motta w Roubaix w 1910r.

Wszystko rozpoczęło się w 1879r. To wtedy Heinrich Dietel (niemiecki fabrykant) otworzył w Sosnowcu w dzielnicy Pogoń przędzalnie czesankową,


Przędzalnia Dietla w Sosnowcu

a inny niemiecki fabrykant Franz Emil Schön w Sielcu (obecnie część Sosnowca) wybudował przędzalnie i rozpoczął produkcję przędzy wigoniowej i waty.


Przedzalnia Schöna w Sosnowcu

To właśnie tego roku francuska firma L. Allart fils et Compagnie, pochodząca z okręgu Roubaix, postawiła w Łodzi - przędzalnię wełny czesankowe (drugą przędzalnię wełny czesankowej w Łodzi założył w 1890 r. Paul Desurmont, fabrykant z Paryża).


Przędzalnia Paula Desurmonta w Łodzi

Miejsca, w których powstały przędzalnie  - czyli Sosnowiec i Łódź zostały wybrane celowo. Znajdowały się one tuż przy granicy, gdzie dowiezienie wełny - najczęściej za pomocą kolei, nie było problemem, a wpływ na koszt produkcji  - wprowadzonych przez Rosję taryf kolejowych był niewielki. Nic więc dziwnego, że kolejnym miejscem - który świetnie nadawał się do zainwestowania w przemysł włókienniczy na terenie Królestwa była - Częstochowa.

Najpierw w 1887 r. fabrykant z Verviers, Georges Peltzer, założył w Częstochowie przędzalnię pod firmą "Peltzer et Fils".


Przędzalnia Peltzera w Częstochowie

Zaś dwa lata później w 1889r. fabrykanci z Roubaix zawiązali spółkę „Motte, Meillassoux, Caulliez et Delaoutre" (głównymi udziałowcami w niej byli - Eugène Motte oraz Alfred Motte),


Główni udziałowcy spółki „Motte, Meillassoux, Caulliez et Delaoutre",
bracia Motte - po lewej Alfred, po prawej Eugen

która rok później uruchomiła drugą w Częstochowie czesalnię wełny i przędzalnię. Zakłady "Motte" składały się z sortowni, pralni wełny, przygotowalni i przędzalni właściwej. Produkowały przędzę czesankową surową i farbowaną.


Winieta z papieru firmowego przędzalni „Motte, Meillassoux, Caulliez"
(partner Delaiutre szybko z niej zrezygnował)

Przędzalnia  „Motte, Meillassoux, Caulliez" w Częstochowie

W przypadku francuskich zakładów w Królestwie Polskim - stanowiły one filie zakładów macierzystych znajdujących się i funkcjonujących we Francji. Tam też zazwyczaj mieszkali ich właściciele, delegując do Królestwa dyrektorów, oraz personel zarządzający. Zakłady macierzyste dostarczały wełnę lub czesankę do przerobu, kalkulowały także koszty produkcji i zysk.

W 1900 r. przemysłowcy z Roubaix: Eugène Motte, Albert Motte, Etienne Motte, André i Jean Meillassoux oraz Achilles Delacutre i Mourice Caulliez z Tourcoing, Jean Baptiste z Lille utworzyli Towarzystwo Przędzalnicze "Częstochowianka" ("La Czenstochovienne"), które odkupiło od firmy Hille i Dietrich fabrykę wyrobów lnianych i jutowych w Częstochowie. Kilka lat później Towarzystwo zbudowało własną przędzalnię bawełny i tkalnię, łącząc w ten sposób trzy dziedziny produkcji: bawełny, lnu oraz juty.


Fabryka "La Czenstochovienne" w Częstochowie

Gdy zaś w 1907r. spółka „Motte, Meillassoux, Caulliez" (która posiadała swoją przędzalnie w Częstochowie), przejęła po Desurmoncie przędzalnie w Łodzi - przemysłowcy w Roubaix zdobyli dominującą pozycję w przędzalnictwie czesankowym w Królestwie Polskim. W zakładach przez nich zarządzanych w 1913r. pracowało 8 tyś robotników, a w posiadanych przez siebie przędzalniach czesankowych było zainstalowanych 55 tyś wrzecion.

I wreszcie dochodzimy do roku 1910. Najpierw bracia Motte przejęli przędzalnię i tkalnię juty w Odessie nad Morzem Czarnym. W styczniu w wyniku pożaru  - zostaje zniszczona część częstochowskiego zakładu w tym warsztaty maszynowe, a następnie francuscy przemysłowcy ze spółki „Motte, Meillassoux, Caulliez" postanawiają o przeniesieniu swojej fabryki z Częstochowy do Lublińca.

Miejscowości, która co prawda nie znajduje się w Królestwie Polskim, ale w Cesarstwie Niemieckim, za to leży tuż przy granicy z Rosją, jest świetnie skomunikowana kolejowo, posiada odpowiednie miejsce na założenie fabryki i ze względu na rolniczy charakter powiatu - może zapewnić sporą liczbę przyszłych pracowników (co ważne tanich).


Lubliniecka przędzalnia "Kammgarnspinnerei Lublinitz Motte, Meillassoux Sohne & Co"
około 1912r.

Jednak co stoi za powodem przeniesienia przędzalni z Częstochowy do Lublińca. Wszystko wskazuje na to, że główną przyczyną były niekorzystne warunki umowy jakie musieli zawrzeć przemysłowcy z robotnikami w Królestwie Polskim. Umowa taka, w formie umowy zbiorowej określała szczegółowo warunki zapłaty za pracę w fabryce. W umowie wyszczególnione były stanowiska pracy i wysokość zapłaty za godzinę pracy, dzień lub akord. Warunki umowy najprawdopodobniej negocjował ośrodek przemysłowy przodujący w danej branży w kraju (i robił to pod siebie) i najwyraźniej nie była nim w tym momencie spółka „Motte, Meillassoux, Caulliez". 


Przyczyny pomysłu przeniesienia Przędzalni z Częstochowy do Lublińca,
znalazły się w artykule zamieszczonym w Leipziger Monatsschrift für Textil-Industrie

Na potrzeby nowego zakładu w Lublińcu - pod koniec 1910r. założona została nowa spółka - "Kammgarnspinnerei Lublinitz Motte, Meillassoux Sohne & Co" (Filature de Laines Peigness: Les Fils de Motte, Meillassoux  & Cie - Przędzalnia wełny czesankowej - synowie de Motte, Meillassoux i spółka) z kapitałem 2,5 miliona franków. Jej akcjonariuszami byli: Eugene, Albert, Etienne, Fernand i Alfred Motte; Edward, Emile i Albert Meillassoux oraz Jules Porisse i Cesar Payen.

17 stycznia 1911r. spółka francuska zakupiła od miasta 50 ha (teren ten wcześniej należał do parafii katolickiej w Lublińcu, która w zamian za niego otrzymała teren przy szosie do Częstochowy) leżących między doliną Lublinicy, a drogą z Lublińca do Sadowa. Wiosną 1911r. ruszyły prace przy nowym zakładzie. Kierownikiem budowy został Jules Lemaitre (mistrz murarski, w 1912r. założył w Lublińcu swoją firmę budowlaną, którą będzie prowadził aż do 1939r.). Najprawdopodobniej wybudowano wówczas: główną halę przędzalni, kotłownię, ceglany komin a także wodociągową wieżę ciśnień. Wydaje się, że przędzalnia nie posiadała swojej farbiarni.


Zakład przędzalni w Lublińcu,
po prawej stronie widać wielki komin,
następnie kotłownię parową i pomieszczenie maszyny parowej
oraz z tyłu wieżę ciśnień
zaś po lewej dom dla specjalistów i budynek gospodarczy

Na potrzeby przędzalni 18 września 1911r. oddano do użytku bocznicę kolejową prowadzącą od dworca na teren fabryki.


Bocznica kolejowa/brama - wjazd na teren przędzalni

Wydaje się też, że od torów odchodził mały odcinek kolejki wąskotorowej, służącej do transportu węgla do kotłowni (przędzalnia na te potrzeby posiadała 5 wózków).


Na powyższej mapie wydać bocznicę kolejową,
a także odchodzący od niej fragment torów biegnący pod kotłownię

Lublinica, która płynęła wzdłuż zakładu, została spiętrzona - w efekcie czego powstał staw fabryczny, z którego najprawdopodobniej zakład pobierał wodę na potrzeby produkcji czesanki oraz maszyny parowej.

Mapa wschodniej części Lublińca, gdzie zaplanowano budowę przędzalni czesankowej,
na mapie po prawej stronie znajduje się Młyn Oberthal


Mapa przedstawiająca lubliniecką przędzalnię - ten wielki ciemny budynek,
obok zaznaczony komin, po lewej ba dole willa Motte, u góry budynki dla pracowników,
widać także wyraźnie bocznicę kolejową, a także część stawu fabrycznego i śluzę

Staw ten w 1912r. udostępniono pracownikom, by mogli się w nim wykąpać, zaś rok później z "szuwajerów" mogli korzystać mieszkańcy Lublińca za opłatą 10 fenigów (przekazywaną na fundusz pracowniczy), pod opieką strażnika fabrycznego w godzinach od 6.30 do 7.30 i od 18.30 do 19.30. Do stawu dochodziło się idąc przez przędzalnie - wchodząc bramą południową. Jest całkiem prawdopodobne, że godziny korzystania z kąpieliska pokrywają się z czasem zrzutu gorącej wody z kotłów do zbiornika, dzięki czemu można było zażywać mimo - wczesnej i później pory przyjemnego relaksu na kąpielisku.


Informacja z 1913r. Magistratu Lublinieckiego
o regulaminie korzystania ze stawu fabrycznego

Dla zatrudnionych w przędzalni fachowców wybudowano w 1913r. dwa domy mieszkalne oraz zabudowania gospodarcze. Postawiono je na zachód od fabryki na 21ha zakupionych od młynarza Augustyna Dudy. Dla kierownictwa postawiono budynek zwany Villą Motte. Ogrodzona wysokim płotem z desek. Na jej terenie właściciele hodowali bażanty.

Pierwszym dyrektorem przędzalni został Cesar Paven (dyrektor fabryki w Częstochowie), którego bardzo szybko zastąpił Camillo Geis (pochodzący prawdopodobnie z Lipska) zaś pełnomocnikiem właścicieli został Karl Sitting. Wszystko wskazuje na to, że zakład był gotowy do uruchomienia już wiosną 1912r. (planowo miał być oddany do użytku jesienią tego roku). Produkować miał osnowę; wątek; przędzę: pojedynczą, podwójną, potrójną; flosze, przędzę trykotową.

Jeszcze przed uruchomieniem przędzalni - w październiku 1911r. opracowano dla zakładu regulamin (który we wrześniu 1912r. został lekko skorygowany). Zakładał on, między innymi, że przędzalnia będzie pracować w dni powszednie od 6.00 do 17.30 z przerwą od 12 do 13, zaś w soboty od 6.00 do 15.30. Czas pracy kontrolowany był przez specjalny zegar. Wypłata wynagrodzenia następowała w każdej soboty. Oczywiście, gdy okazało się, że zakład będzie pracował na kilka zmian - czas pracy się zmienił.

Wydaje się, że już w 1912r. pomysł przeniesienia fabryki z Częstochowy do Lublińca okazał się nie do zrealizowania. Najprawdopodobniej główną tego przyczyną były problemy z pracownikami. W maju 1912r. pracowało w niej 200 osób (w tym około 170 robotników, głównie były to kobiety). A przecież gdy postanowiono o przeniesieniu fabryki założono, że w pierwszym roku jej pracy będzie zatrudniać ona 1 tyś pracowników, zaś po 5 latach - 2 tyś. Dlaczego nie udało się tego stanu osiągnąć? Na przeszkodzie stanęły najprawdopodobniej władze niemieckie, które nie zgadzały się na zatrudnianie pracowników spoza Cesarstwa Niemieckiego - zaś praca przędzalni wymagała wyspecjalizowanych pracowników. W efekcie tego działania spółka "Kammgarnspinnerei Lublinitz Motte, Meillassoux Sohne & Co" została zmuszona do zatrudnienia przędzalników specjalistów aż z odległej fabryki w Zwodau (wówczas Cesarstwo Austriackie, obecnie Czechy), czy z saksońskich zakładów z Chemnitz i Dehenhorst.


Przędzalnia w Zwodau, z której sprowadzono specjalistów do pracy w lublinieckiej przędzalni

W efekcie problemów z zatrudnieniem pracowników w lublinieckiej przędzalni - spółka postanowiła rozbudować przędzalnie w Częstochowie. Być może nawet planowała sprzedać lubliniecki zakład. Świadczyć o tym może fakt, że w 1913r. pojawiła się w przędzalni taka plotka, co spowodowało, że wielu pracowników odeszło z pracy, a sama firma zmuszona była poprzez adwokata Bernarda prostować ją na łamach lokalnej prasy. Perturbacje informacyjne spowodowały, że w 1914r. w przędzalni pracowało już tylko 185 pracowników w tym 160 robotników. Przędzalnia przed wybuchem I wojny światowej posiadała 19 200 wrzecion przędzalniczych i 4800 wrzecion skręcających.


Obwieszczenie dementujące plotkę o likwidacji przędzalni
zamieszczone w lokalnej prasie w 1913r.

Niezwykła szansa na powstanie wielkiego zakładu w Lublińcu i być może zmiany charakteru samego miasta - przepadła.


Koperta z firmową pieczęcią przędzalni
- w środku napis ETTOM, to adres telegraficzny

Jak wyglądała praca w przędzalni? W poniższym opisie użyłem ilości sprzętu jakie posiadała fabryka - ze stanu na roki 1938r. Zapewne w przeciągu 27 lat (od 1911 do 1939r) ich ilość się zmieniała

Najpierw surowe przędziwo trafiało do Przygotowalni, tam przędziwo w tzw. przędzeniu przygotowawczym zmieniano na niedoprzęd poprzez rozciąganie i słabe skręcanie. Kolejny krokiem było przetworzenie niedoprzędu na czesankę. Tym zajmowała się ciągarka walcowa z grzebieniami - zwana iglarką, a także ciągarka wałkująca, która posiadała pomiędzy wałkami wyciągowymi wałek iglasty - zwany jeżakiem, a także przyrząd wałkujący nadający czesance nibyskręt i nawijadło - nawijające niedoprzęd na cewki. W lublinieckiej przędzalni używano do tego francuskich maszyn (44 szt) - firm: Société Alsacienne de Constructions Mécaniques (S.A.C.M) i NSC Schlumberger.

Następnie miejsce miało przędzenie cienkie lub właściwe, jej celem było wytworzenie z niedoprzędu - przędzy. Odbywało się to w Przędzalni - zaś do tego procesu wykorzystywane były samoprząśnice wózkowe (tzw. selfaktory - było ich 24 szt). Ruchomą część selfaktorów stanowił wózek z szeregiem bębnów blaszanych, idących wzdłuż wózka i wprawiający wrzeciona za pomocą sznurków i krążków wrzecionowych w ruch. Także samoprząśnice w lublinieckiej przędzalni pochodziły z S.A.C.M. Poza selfaktorami znajdowały się w tym pomieszczeniu: maszyna do sprawdzania równości przędzy, motak próbny, wagę, hygrometry, termometr do mierzenia wilgotności, a także skrzynie do niedoprządu i przędzy, oraz koszyki.


Selfaktory w przędzalni - zdjęcie poglądowe

Kolejnym pomieszczeniem do którego trafiała przędza była Parownia. Tutaj przędzę najpierw nawilżano, a następnie umieszczało się w kotle - zwanym parnikiem (lubliniecka przędzalnia posiadała ich 5, gdzie podlegała parowaniu, mającym na celu wyprostowanie przędzy. Przędza następnie na specjalnych wózkach umieszczana była w Suszarni.

Gdy już przędza była wysuszona i wyprasowana - przenoszono ją do Niciarni. W niej przewijano przędzę z kopek i pasm na cewki drewniane lub papierowe za pomocą  - cewiarek (tych zakład posiadał 19). W Niciarni dokonywano jednak przede wszystkim - nitkowania, czyli skręcania dwóch, lub więcej nitek przędzy pojedynczej w nić (służyły do tego niciarki skrzydełkowe, obrączkowe i wózkowe - w lublinieckiej przędzalni było ich prawie 40). W lublinieckiej Niciarni - dokonywano także - motania, czyli przewijania pojedynczej i nitkowanej przędzy w pasma za pomocą motaka (było ich 29). Przędzę dziewiarską pakowano w paczki o określonym ciężarze, zaś przędzę pojedynczą pakowano w skrzynie drewniane.

Tuż obok Niciarni znajdował się magazyn części zapasowych. W lublinieckiej fabryce znajdowały się także: magazyn czesanki, a także pomieszczenie ekspedycyjne - w którym znajdowały się: dźwigi, wagi, a także przewijaczki i aparaty do sprawdzania wytrzymałości i kondycji przędzy.

Jednak by te wszystkie urządzenia mogły działać potrzebna była energia - ją zapewniała maszyna parowa, która była w stanie wytworzyć energię 1000 KW, była jak większość maszyn w naszej przędzalni produkcji francuskiej z Lille - Dujardin & Cie. Zachowały się zdjęcia z 1903-1904r. wykonane dla rodziny Picotów, którzy sprawowali kierownicze stanowiska w częstochowskiej przędzalni Motte, Meillassoux i Caulliez, na których ukazany jest montaż maszyny parowej. Jest bardzo prawdopodobne, że w podobną maszynę parową wyposażona była lubliniecka przędzalnia.


Koło zamachowe maszyny parowej

Montaż maszyny parowej

Maszyna parowa


Maszyna parowa wyprodukowana przez firmę Dujardin & Cie w 1924r.
znajdująca się w muzeum w Rouen

W pomieszczeniu, w którym znajdowała się maszyna parowa mieściły się także: pompy tłoczące, prądnice, motor elektryczny i motor spalinowy

Skąd brała się para, dzięki której mogła poruszać się maszyna parowa? Z Kotłowni - to kolejne pomieszczenie Fabryki, w której ustawione zostały cztery kotły. Były to kotły płomiennorurowe obmurowane, a konkretnie kotły z 2 rurami tzw. lankaszyrskie z ekonomizerami wyprodukowane w położonej na pograniczu Środuli i Konstantynowa fabryce "Spółka Akcyjna W. Fitzner.

Schemat kotła płomiennorurowego

Prócz pieca i kotłów w Kotłowni znajdowały się: pompy tłokowe zasilające kotły, akumulatory, motor spalinowy, oraz aparat Aesolo.

Zarówno kocioł jak i piec znajdowały się wewnątrz kotłowni - jedynej, poza wieżą wodną, części przędzalni, która zachowała się do dzisiaj, w prawie niezmienionej formie. Być może piec znajdował się w piwnicy, bowiem stojący obok komin odprowadzający spaliny - nie został wybudowany nad piecem. W związku z tym dym musiał być skierowany z kotłowni do komina podziemnymi kanałami.


Budynek kotłowni parowej w lublinieckiej przędzalni,
zdjęcie wykonane w latach 80-tych XX wieku

Przędzalnia wyposażona była w warsztatownię składającą się z warsztatu mechanicznego, warsztatu stolarskiego oraz cylindrowni. Fabryka posiadała także dwie hale linowe. Dużą oraz mniejszą przy Przędzalni. 

W lipcu 1914r. wybuchła I wojna światowa. 3 sierpnia Niemcy wypowiedziały wojnę Francji. Praca w przędzalni została wstrzymana. Dyrektor Geis został wcielony do armii, a następnie na wskutek złego stanu zdrowia zwolniony, zaś Sittig w grudniu 1914r. rozchorował się i został przewieziony do szpitala we Wrocławiu.  Sam zakład w momencie wybuchu wojny nie ucierpiał, w odróżnieniu od przędzalni zarządzanej przez Mottów w Częstochowie (tam park maszynowy zrabowano - część maszyn udało się ukryć jednemu z zarządców fabryki - Henrykowi Stalensowi). Zarówno sprzęt jak i wełna (około 40 ton) pozostała w zakładzie. Od razu padł też pomysł na wykorzystanie przędzalni do produkcji sukna na mundury wojskowe i wznowieniu produkcji. Stało to się w styczniu 1915r.


Informacja o ustanowieniu komisarzem przędzalni dr Gunsta
i jego apel o zgłaszanie się do pracy w zakładzie byłych pracowników i pracownic

Zarząd komisaryczny nad przędzalnią objął burmistrz Lublińca dr. Rudolf Gunst (który urząd burmistrza pełnił od wiosny 1914r.).


Rudolf Karl Gunst -burmistrz Lublińca w latach 1914-1919
Dyrektor komisaryczny lublinieckiej przędzalni w latach 1915-1916

Nadzór nad przędzalnią został powierzony Arturowi Lutringerowi, księgowość prowadził Oscar Lecoutre. Gdy wykorzystano zapasy wełny - produkcję wstrzymano, a pomieszczenia fabryczne wynajęto na magazyn zbiorczy odzieży zagarniętej podczas wojny w Łodzi i Białymstoku. Do pracy tej zatrudniano 110 osób. W piwnicach fabrycznych przechowywano ziemniaki - 50 ton dla miasta Bytomia.


Przędzalnia czesankowa w Lublińcu

W maju 1916r. ze względu na wstąpienie do wojska przez burmistrza Gunsta, zarządcą komisarycznym został ustanowiony sędzia Sądu Rejonowego w Lublińcu - Konrad Rensch, który funkcję tą sprawował do 4 kwietnia 1917r. wtedy to zdecydowano o likwidacji przędzalni. Procesu tego jednak nie udało się doprowadzić do końca, bowiem przerwał go koniec wojny w listopadzie 1918r.


Informacja podpisana przez - Konrada Renscha z maja 1918r.
w prasie lokalnej o likwidacji przędzalni,
w niej podany pełny skład spółki
"Kammgarnspinnerei Lublinitz Motte, Meillassoux Sohne & Co"

W kwietniu 1919r. firmy które zakupiły likwidowaną przędzalnię - zawiązały spółkę "Schlesische Akt.-Ges. fur Spinnerei und Weberei in Lublinitz". Prawdopodobnie udało się jej uruchomić przędzalnie.


Informacja w lokalnej gazecie z maja 1919r. o potrzebie zatrudnienia
do przędzalni nowych pracowników, którzy już wcześniej pracowali w zakładzie

Jednak już rok, później, w 1920, sytuacja się zmieniła i przędzalnia w Lublińcu wróciła do spółki francuskiej. Za pewne było to związane z objęciem w styczniu 1920r. władzy na terenie objętym Plebiscytem - przez Międzysojuszniczą Komisję Rządzącą i Plebiscytową na czele, której stał przecież francuski generał. Nowym dyrektorem przędzalni lublinieckiej został Henryk Stalens i funkcję tą pełnił przez kolejne 2 lata.


W środku Henryk Stalens - dyrektor przędzalni lublinieckiej w latach 1920-1922

Informacja o przejeździe z Lublińca do Częstochowy Stalensa,
podczas III Powstania Śląskiego

W 1922r. kierownictwo nad przędzalnią przejmuje od Stalensa - Artur Lutringer, który zarządzał przędzalnią w czasie wojny. Zaś Stalens zostaje mianowany dyrektorem fabryki Motte w Częstochowie. W 1926r. ciężko choruje dyrektor Lutinger i w efekcie czego umiera 8 lutego 1927r. Już wcześniej, bo wiosną 1926r. nowym dyrektorem zostaje mianowany Henryk Savoye.

Pierwsze lata funkcjonowania przędzalni w Lublińcu, po przyłączeniu do II RP nie są najlepsze dla zakładu. Szaleje inflacja, koniunktura na przędzę czesankową spada, występują problemy z dostawami wełny, która sprowadzana jest z Ameryki Południowej czy Australii. Pracownicy, których w 1922r. jest około 500, co chwila są zagrożeni zwolnieniami. Przestoje w przędzalni są częste, podobnie jak okresy w których fabryka działa np. przez 3 dni w tygodniu (tak dzieje się np. w marcu 1923r). Sytuacja staje się na tyle trudna, że w 1926r. spółka zamierza zlikwidować przędzalnie. To właśnie wtedy, w sierpniu, powstaje w Łodzi Spółka Akcyjna Union Textile. Wydzierżawia ona w grudniu 1926r. nieruchomości i urządzenia fabryczne od firmy "Motte Meillaussoux et Caulier" w Częstochowie i reorganizuje zakład (składający się wówczas z czesalni, przędzalni, skręcalni i farbiarni), który rusza z produkcją dopiero w lutym 1927r., a władze spółki przenoszą się do Częstochowy, na ich czele staje Henri Stalens, zaś w skład zarządu wchodzą Eugeniusz Motte, Fernand Motte, Edmund Meillasoux i Edmund Bianc.

Wiele wskazuje na to, że na problemy w lublinieckiej przędzalni mogły rzutować także zmiany w zarządzaniu spółkami i powstanie Union Textile. Lubliniecka przędzalnia z początkiem 1927r otrzymuje nowe zamówienia i rozpoczyna pracę nawet na 3 zmiany zatrudniając 800 pracowników (z czego aż 600 - to kobiety). Pracujący w fabryce otrzymują dniówkę od 4,5 do 2,5 zł.

Po prawej - przędzalnia lubliniecka w okresie międzywojennym,
po lewej dwa budynki dla pracownicze

W 1928r. oficjalnie przędzalnia i spółka zmienia nazwę z "Kammgarnspinnerei Lublinitz Motte, Meillassoux Sohne & Co" na „Przędzalnia Lubliniec, Les Fils de Motte Meillasoux et Cie a Roubaix filia w Lublińcu'' (oczywiście nie chodzi o filę zakładów częstochowskich, bo przędzalnia w Lublińcu nią nie jest - tylko filę zakładu macierzystego w Roubaix).


W tym samy czasie nowym dyrektorem przędzalni w Lublińcu zostaje Edmund Meillassoux, który jest mężem córki Henriego Stalensa - Alfonsyny. W Lublińcu przyjdą na świat ich dzieci - Andree Jeanne Marie i Colleta Henryka. Edmund Meillassoux nie wiadomo do którego roku pełnił funkcję dyrektora zakładu. Od 1928r. wspierał go Karol Monmouton (Monmonton), który był prokurentem w przędzalni. Monmonuton w 1937r. bierze ślub z Marią Luizą Gascuel z Paryża. Być może też wtedy otrzymuje mianowanie na stanowisko dyrektora. Ewakuuje się wraz z rodziną z Lublińca pod koniec sierpnia 1939r. do Francji.

Kolejną osobą zarządzającą przędzalnią w tym okresie jest Włodzimierz Landschek. Pełni of funkcję kierownika przędzalni (na pewno od 1927r. do 1939r). Urodził się w 1892r (najprawdopodobniej w Częstochowie). Do Lublińca przeprowadził się w 1921r. być może wraz z bratem Waldemarem Landschekiem - który pracował w przędzalni jako technik, a który od 1928r. prowadził w Lublińcu wytwórnię wstążek "Jedwarób" (przy Dworcowej 11a) prawdopodobnie aż do 1945r.


Zdjęcie prawdopodobnie wykonane w drugiej połowie lat XX,
w środku z melonikiem stoi kierownik przędzalni - Włodzimierz Landschek

W 1928r. fabryki "Motte" w Łodzi i Lublińcu wprowadziły własny znak towarowy/fabryczny.


Znak towarowy zakładów Motte w Łodzi i Lublińcu

Znak towarowy Union Textile w 1931r.

Wreszcie w grudniu 1930r. Union Textile wydzierżawia zakład "Paul Desurmont, Motte i S-ka w Roubaix" i lubliniecką przędzalnie Les Fils de Motte Meillasoux et Cie. W tym momencie spółka Union Textile -  zarządza trzema zakładami: w Łodzi, Częstochowie i Lublińcu i w styczniu 1931r. staje się największym przedsiębiorstwem przędzalniczym wełny czesankowej w ówczesnej Polsce.

Mimo przeróżnych zabiegów by ratować przemysł czesankowy (a właściwie zyski z niego), na przędzę czesankową nie było tak wielkiego zapotrzebowania jak przed 1914r. Przede wszystkim odpadł olbrzymi rynek Rosyjski (który generował około 40% zysków w okresie do I wojny światowej), a zapotrzebowanie w kraju nie było zbyt wielkie, podobnie zresztą jak i za granicą.


Po lewej - bluzka z wełny "Milana", po prawej pullower z wełny "Unitex"
wykonane z wełny produkowanej w Union Textile

Jeszcze w 1930r. w lublinieckiej przędzalni pracowano 6 dni w tygodniu, a już w grudniu 1931r. tylko 4 dni. Dodatkowo zmniejszono wypłatę pracownikom o 4%. A to był początek najtrudniejszego okresu w historii Zakładu. We wrześniu 1932r. wypowiedzono pracę wszystkim urzędnikom i pracownikom umysłowym w przędzalni, następnie robotnikom zaproponowano 15% obniżkę wynagrodzeń, by kilka tygodniu później w listopadzie 1932r. poinformować, że ze względu na brak zamówień zagranicznych, problemów z transportem przędzy na wschód, spadkiem funta i niemożliwością wytwarzania w Lublińcu grubszej przędzy na potrzeby rynku krajowego zakład zostaje zamknięty. Na początku grudniu fabryka zostaje faktycznie unieruchomiona, a załoga zwolniona. W styczniu 1933r. zakład znów rusza (jednak początkowo tylko na próbę, na okres jednego miesiąca). W styczniu 1933r. do pracy przy czesance zatrudniono już tylko 270 pracowników (do tego czasu pracowało prawie 750 osób) i to na nowych znacznie gorszych warunkach, niż te które obowiązywały w zakładzie jeszcze w 1932r. Płace obniżono od 10 do 30 procent. Zaś zatrudnienie znaleźli tylko ci, którzy musieli wyżywić rodzinę.


Reklama zakładów Union Textile z 1938r.

 

Reklama Union Textile wydana około 1936r.

W 1937r. w przędzalni lublinieckiej dochodzi do konfliktu między pracownikami (reprezentującymi ich związkami zawodowymi) a zarządem. Osią konfliktu są zarobki. Udaje się jednak konflikt zażegnać zaś pracownikom udaje się wywalczyć podwyżkę płac o 8% (w tym czasie zakład zatrudnia 350 robotników).

Wiele wskazuje na to, że już pod koniec 1937r. sytuacja na rynku przędzy czesankowej, a tym samym przędzalni lublinieckiej uległa poprawie. Wskazuje choćby na to wzrost zatrudnienia do 800 robotników na 1 zmianę. W 1938r. zakład zatrudnia 700. Wydaje się też, że dodatkowo w przędzalni uruchomiono niciarnię. Fabryka produkowała wówczas przędzę pojedynczą, przędzę nitkowaną i opalaną w stanie surowym.


Reklama przędzalni z 1938r.

O włączaniu się przędzalni i jej kierownictwa w życie miasta, niewiele wiadomo. Henryk Stalens - jeszcze jako dyrektor lublinieckiej przędzalni dał się poznać jako człowiek o propolskim nastawieniu (był aktywistą podczas Plebiscytu i Powstania), zatrudniał w swoich fabrykach byłych powstańców - inwalidów (został nawet w latach 30-tych Prezesem Związku Powstańców Śląskich w Częstochowie). W 1932r., gdy Lubliniec obchodził uroczystość 10-lecia przyłączenia Górnego Śląska do Polski nie mogło zabraknąć gościa honorowego, którym był dyrektor Union Textile - Henryk Stalens.


Brama powitalna w czerwcu 1922r. przed przędzalnia w Lublińcu,
w tle zarząd zakładu, zapewne także Henryk Stalens


Obchody 15 rocznicy wybuchu III Powstania Śląskiego
w Częstochowie na cmentarzu św. Rocha

na środku były burmistrz Lublińca - Feliks Orlicki,
nad nim po lewej stronie stoi Henryk Stalens

Inny dyrektor Artur Lutinger w 1926r. ufundował dla kościoła parafialnego dwa nowe dzwony.

W niedzielę, 20 września 1936r. przędzalnia obchodziła 25-lecie swojego istnienia. Tego dnia odprawiono uroczystą mszę św. w kościele parafialnym, w której wzięła udział cała załoga. Następnie udano się, w pochodzie, na teren fabryki, gdzie odbyło się oficjalne przyjęcie gości (w tym Henryka Stalensa, byłego dyrektora przędzalni, obecnego dyrektora Union Textile - Jerzego Couturona, czy płk. Wacława Wilniewczyca - dowódcy 74 Gpp). Po południu miał miejsce koncert w ogrodzie Strzelnicy - wykonany przez Orkiestrę 74 Gpp, zaś wieczorem zabawa taneczna dla załogi. Niezwykły jubileusz 25 lat pracy w przędzalni obchodzili: Zofia Olejnik, Józefa Wieczorek, Zofia Pieprzyca i Berta Ciczok.


Wspólne zdjęcia pracowników, gości zaproszonych
i kierownictwa Union Textil w Lublińcu w 1936r.


Drugi od lewej siedzi Henryk Stalens, następnie płk. Wacław Wilniewczyc
i Jerzy Couturon - dyrektor Union Textile,
być może kolejną osobą jest kierownik przędzalni  - Włodzimierz Landschek,
kolejna osoba jest nieznana, dalej siedzi Edmond Meillassoux - dyrektor przędzalni,
zaś tuż obok najprawdopodobniej Karol Monmouton

Od 1925r. przędzalnia w Lublińcu posiadała własną Fabryczną Straż Pożarną, najprawdopodobniej 10 osbową, zaopatrzoną w sikawkę motorową Delahaye i beczkowóz.


Ćwiczenia fabrycznej straży pożarnej na terenie przędzalni

Jedną z ciekawostek związanych z przędzalnią i jej kierownictwem jest fakt, że prawnuczką Henryka Stalensa - dyrektora lublinieckiej przędzalni w latach 1920-1922 jest popularna francuska aktorka Juliette Binoche. Jej pradziadkiem był syn Henryka - Andrzej Stalens (współudziałowiec i zastępca dyrektora Fabryki Kapeluszy w Częstochowie), który ożenił się z Julią Heleną Młynarczyk. Z tego małżeństwa na świat przyszli Henryk oraz Monique Yvette. Córka Stalensów Monika wyszła za Jean – Marie Binoche'a. Zaś z tego związku, w marcu 1964r. narodziła się Juliette, która swoje imię otrzymała po babci Julii Młynarczyk.


Po lewej Julia Młynarczyk, po prawej jej wnuczka Juliette Binoche

W czerwcu 1924r. Lubliniec nawiedziła nawałnica. Intensywne opady spowodowały zerwanie się tuż przy stawie fabrycznym wału na długości 15-20 metrów, w efekcie czego woda ze stawu zasiliła Lublinicę, która zatopiła ogrody, podwórza, a nawet podtopiła mieszkania (zalała piwnice). Wydarzenie to zostało wykorzystane i opisane w powieści dla młodzieży Michała Mędlewskiego - "Tajemnica Czarnego Lasu". W powieści woda nie przerywa wału - za to spuszcza ją ze śluzy tajemnicza postać.


Ilustracja z książki "Tajemnica Czarnego Lasu" przedstawiająca
efekty przerwania wału na stawie fabrycznym
autorstwa Artura Gołąbiewskiego

Co pozostało dzisiaj po lublinieckiej przędzalni z lat 1911-1939?

Właściwie zachowała się cała,


wraz z przylegającym do niej stawem fabrycznym.

Jednak dzisiaj tylko - kotłownia parowa z wypisaną datą powstania zakładu - 1911, a także stojąca tuż za kotłownią wieża ciśnień - przynajmniej z zewnątrz nie zmieniły się zbyt wiele i nadal są pięknymi świadkami historii.


Na terenie przędzalni znajdowała się Villa Motte, w której mieszkała rodzina dyrektora fabryki. Dzisiaj najprawdopodobniej już jej nie ma. Za to zachowały się oba budynki wybudowane ponad 100 lat temu dla pracowników wysoko wykwalifikowanych.


Przędzalnia w okresie II RP, posiadała także dwie kamienice bliżej miasta obie przy ulicy Dworcowej. I tak - w budynku przy Dworcowej 7 (dzisiaj Oświęcimska 18) - znajdowało się mieszkanie kierownika przędzalni - zamieszkiwał ją Włodzimierz Landschek.

Drugim budynkiem należącą do zarządu przędzalni była willa mieszcząca się przy Dworcowej 16 (obecnie Oświęcimska 7). Budynek powstał w 1908r. dla Reinholda Kielmanna w 1908r. (byłego właściciela dominium lublinieckiego). W 1922r. nabył go ówczesny księgowy przędzalni - Henryk Mariage, a w 1926 - od niego odkupiła przędzalnia. Zamieszkał w niej Karol Monmouton prokurent fabryki.

 

Na podstawie:
Bolesław Pełka, Kapitały francuskie w przędzalnictwie czesankowym wełny, Uniwersytet Łódzki 1992r.
Archiwum Państwowe w Częstochowie
Przegląd techniczny nr 34 z 1904r.
Lubliniec, z dziejów miasta na Górnym Śląsku: Jan Fikus senior
„Lubliniec 750 lat historii miasta i mieszkańców - część opracowana przez Sebastiana Ziółka
Stulecie Wystawy Przemysłu i Rolnictwa w Częstochowie w 1909r.
Leipziger Monatsschrift für Textil-Industrie z 25.10.1911
Leipziger Monatsschrift für Textil-Industrie z 14.06.1911
Lublinitzer Kreisblatt - nr 31 z 1913r.
Lublinitzer Kreisblatt - nr 34 z 1913r.
Lublinitzer Kreisblatt - nr 15 z 1915r.
Guttentager Kreisblatt nr 8 z 1915r.
Lublinitzer Kreisblatt - nr 22 z 1918r.
Lublinitzer Kreisblatt - nr 26 z 1918r.
Leipziger Monatsschrift für Textil-Industrie z 5.06.1918
Lublinitzer Kreisblatt - nr 23 z 1919r.
Gazeta Robotnicza nr 54 z 1923r.
Górnoślązak nr 62 z 1923r.
Ilustrowana Republika nr 41 z 1927r.
Polonia nr 213 z 1928r.
Gazeta Handlowa nr 172 z 1929r.
Polonia nr 2569 z 1931r.
Katowittzer Zeitung nr 291 z 1931r.
Messager Polonais 1928r.
Goniec Częstochowski Nr 214 z 1932r.
Katolik Polski Nr 254 z 1932r.
Katolik Polski nr 15 z 1933r.
Polonia nr 3062 z 1933r.
Sprawozdanie Izby Handlowej w Katowicach z 1933r.
Słowo Częstochowskie nr 206 z 1933r.
Gazeta Urzędowa Województwa Śląskiego, 1935, R. 14, nr 47
Polonia nr 4295 z 1936r.
Najnowsze modele zimowe z włóczki P.D.M - 1936r.
Katolik nr 228 z 1937r.
Gazeta Robotnicza nr 283 z 1938r.
Ilustrowany Kuryer Codzienny nr 52 z 1938r.
Aleksander Luciński - Wodociągi kolejowe - 1939r.
Ziemia Lubliniecka nr 1 z 2017r. artykuł pana Arkadiusza Barona "Lubliniecki epizod w życiu niemieckiego pacyfisty"
Gazeta Częstochowska nr 12 z 2001r.
W. Fabierkiewicz, Podręczny słownik włókienniczy w 5 językach, Warszawa 1955.
https://en.m.wikipedia.org/wiki/File:AHW_Kammgarnspinnerei_Pfaffendorf_Leipzig_um_1925.jpg
https://austria-forum.org/af/Bilder_und_Videos/Kronprinzenwerk/17.dt/477
https://www.bazakolejowa.pl/
Fotopolska
Lublinitz Oberschlesien
https://www.baukultur-waedenswil.ch/anhang-jsw-1997-von-peter-ziegler-710.html
Juliette Binoche - częstochowskie korzenie, Urząd Miasta Częstochowy 2005r.
https://czestochowa.wyborcza.pl/czestochowa/7,48725,9527434,uciekli-ze-szkoly-zeby-walczyc-w-powstaniu.html
http://baedekerlodz.blogspot.com/2015/09/firma-paula-desurmonta-czyli-dzisiejszy.html
Archiwum prywatne - Andrzej Musioł
Górnoślązak, 1924, R. 23, Nr. 128
Michał Mędlewski - Tajemnica Czarnego Lasu, 2019r.
Łukasz Karnatowski - zdjęcia
https://artinfo.pl/dzielo/czestochowa-363