Lubliniec - Ocalić od zapomnienia

Mathias Christansen

Mathias Christiansen (Chriestiansen) syn Mathiasa i Kathariny z domu Abendsen, urodził się 28 sierpnia 1914 r. w Husum w północnych Niemczech. Po ukończeniu szkoły zdobył zawód farbiarza. Mając 16 lat zapisuje się do paramilitarnej organizacji nacjonalistycznej "Stahlhelm" (Stalowy Hełm).


Przypinka organizacji paramilitarnej Stahlhelm

Mając 20 lat  (1 sierpnia 1934r) wstąpił do SS, rok później został członkiem partii hitlerowskiej (NSDAP). Jego numer legitymacji to 3601361. Następnie zostaje przyjęty do Oddziału Piechoty Specjalnego Przeznaczenia SS (SS-Verfügungstruppe). Po anschlussie Austrii służy w 6 Standarte SS "Der Führer" w Tobelsbald. 31 października 1938r. Christiansen zostaje przeniesiony do Gestapo w Zabrzu, gdzie pełni funkcję asystenta kryminalnego.


Mathias Christiansen

W pierwszych dniach września 1939r. Christiansen wchodzi w skład Einsatzgruppe z. b. V. dowodzonej przez SS-Obergruppenführera Udo von Woyrscha. Następnie pojawia się w Lublińcu jako funkcjonariusz posterunku policji (lub już Gestapo). To właśnie on, 7 listopada 1939r. otrzymuje zadanie eskortowania 46 więźniów z lublinieckiego więzienia do Rawicza. Wśród wywiezionych tego dnia są działacze plebiscytowi, powstańcy śląscy, a także osoby, których jedyną winą jest to, że są Polakami. Christiansen bierze udział w ich przesłuchaniach, które najczęściej kończą się biciem.

W Gazecie Lublinieckiej z 1966r. zachowała się relacja Józefa Witta, w której opisuje, jak to Christiansen aresztował go w listopadzie 1939r. Jak był przez niego bity i torturowany, a w końcu jak cudem uniknął śmierci. W artykule znajduje się też informacja, że Christiansen, często miał za zadanie - likwidację aresztantów, podczas ich odprowadzania do więzienia lublinieckiego z budynku Gestapo.

 
Józef Witt, jedna z ofiar Christiansena,
który był bity i maltretowany podczas przesłuchania

Tak historię tą opisuje pani Ludwika Gajek, której mama była siostrą Józefa Witta: "W pamięci mam natomiast fragmenty zasłyszanych rozmów o tym, że Christiansen zbił Józefa bykowcem do krwi na przesłuchaniach w siedzibie Gestapo w willi dra Schommera i relację jak pod eskortą był odstawiany do wiezienia, szczuty psami, aby pod pozorem ucieczki zostać zastrzelonym w wąskim przejściu pod murem więzienia, uratował go przypadek. Zwolniony pod nakazem codziennego meldowania się miał podobno całe plecy w strzępach, pluł krwią, leżał w tylnym pokoju na piętrze. Ja się tam raz zakradłam, leżał na boku, przy nim zakrwawiona miska z czymś czarnym, nie ruszał się, ja skamieniałam i po cichutku odeszłam. Nie widziałam go już więcej. Został nocą wywieziony i ukryty. Gestapo wysyłało za nim list gończy".

W marcu 1940r. w ramach aresztowań prewencyjnych (tzw. branie zakładników) - do aresztu w Blachowni trafił magazynier huty "Blachownia", Feliks Lemański. Po krótkim pobycie w Landraturze w Blachowni, wraz z innymi 49 "zakładnikami" został przewieziony do więzienia w Lublińcu. Transport ten nadzorował Christiansen. Tak zapamiętał tą chwilę Lemański: "Około godziny 16-tej podstawiono samochód ciężarowy, w którym umieszczono wszystkich aresztowanych i dowieziono nas do więzienia w Lublińcu (...) Przy wsiadaniu i wysiadaniu z samochodu w Lublińcu wszystkich aresztowanych bił bykowcem Christiansen."

W czerwcu 1940r. kolejna 50-tka "zakładników" trafiła do lublinieckiego więzienia. Mathias Christiansen podczas ich przesłuchiwania w siedzibie Gestapo w Lublińcu kazał aresztantom wchodzić na wysoki piec kaflowy, a gdy tego nie potrafili zrobić, kazał im wzajemnie się bić po twarzach. Gdy uznał, że więźniowie oszczędzają się wzajemnie - sam wymierzał im silne policzki.

We wspomnieniach Zofii Poliwody, która trafiła do lublinieckiego więzienia na początku lipca 1943r. także pojawia się Christiansen. Tak pani Zofia opisuje ten czas: "Trzymano mnie przeważnie w izolatce. Straszne były przesłuchania nocne w siedzibie Gestapo, w zarekwirowanej willi w pobliżu więzienia. Gestapowiec Christiansen był postrachem wszystkich więźniów. W czasie przesłuchań na skinienie oficera bił bykowcem, gdzie popadło."

 
W czasie II wojny światowej w Lublińcu, to tutaj mieściła się siedziba Gestapo.
To w jej piwnicach, Christiansen katował więźniów,

Musiał Mathias Christiansen wykazać się podczas tych kilku lat służby w Lublińcu, skoro w połowie 1943r. pojawia się w Blachowni(wówczas - Blachstädt) jako szef miejscowego Gestapo(placówkę w Blachowni oficjalnie utworzono w marcu 1942r.). Christiansen w Blachowni zamieszkał w willi, która przed wojną należała do doktora Tarnawskiego, a stojącej przy dzisiejszej ulicy Marii Curie Skłodowskiej (cała ta część miasta wydzielona była tylko dla Niemców i nie mogli przybywać w niej Polacy). Wg. Edwarda Jędrzejewskiego do Blachowni Christiansen mógł został skierowany już w połowie 1940r.


Willa w której mieszkał w czasie wojny Christiansen

Po lewej stronie żona Christiansena w ogrodzie przy willi w Blachowni

Mathias Christiansen(nazywany przez miejscowych potocznie „Chrystianem" lub „Chrystkiem"), jako szef Gestapo w Blachowni zachował się jak zwyrodnialec i sadysta. Nie tylko aresztował, znęcał się nad więźniami, ale także osobiście dokonywał egzekucji.

Poniżej przedstawiam tylko kilka wydarzeń, w których brał udział, a które dowodzą jego bestialstwa, zapewne było ich więcej, te udało mi się znaleźć w literaturze.

24 listopada 1942r. w Wilkowiecku powieszono 10 Polaków przywiezionych z lublinieckiego więzienia. Egzekucja została wykonana na zarządzenie placówki Gestapo w Lublińcu. Czy wśród osób dozorujących mord był Christiansen - nie wiadomo, być może. Na pewno nadzorował egzekucję odwetową (za zabicie przez partyzantów zarządcę majątku - Józefa Kiesslingera), która odbyła się 26 listopada 1943r. w Dźbłowie, a podczas której powieszono 10 aresztantów z lublinieckiego więzienia. W egzekucji uczestniczyło prawie 800 osób, którzy zostali przemocą ściągnięci z okolicy.

Kolejne egzekucje nadzorowane przez Mathiasa Christiansena odbywały się w Osadzie Młyńskiej w Gnaszynie - 24 kwietnia 1944r. i w Nowej Wsi w gminie Kamyk (przed leśniczówką "Bartkówką") - 8 maja 1944r. Podczas obu powieszono "zakładników" z lublinieckiego więzienia. Podczas takich "akcji" - zwykle wybierano ze zgromadzonego tłumu kilka osób, które stawiało szubienicę, a także często i zakładało pętle skazańcom. Christiansen lubił podczas egzekucji wygłaszać przemówienia, strasząc zgromadzoną ludność i przestrzegając przed pomaganiem partyzantom. 6 czerwca 1944r. w Kochanowicach dokonano pokazowej egzekucji. Schemat był identyczny jak poprzednio, nadzorcą oczywiście Christiansen.


Tak wyglądały egzekucje pokazowe organizowane przez Christiansena

2 czerwca 1944 wieś Łobodno została otoczona przez jednostki żandarmerii, Werhmachtu i Sipo. Całością akcji pacyfikacyjnej dowodził Christiansen. Podczas niej własnoręcznie zastrzelił Bronisława Ladę. Życie tego dnia straciło prawdopodobnie jeszcze 10 osób - mieszkańców Łobodna. Kolejna krwawa akcja odbyła się 17 lipca 1944 we wsiach Kołaczkowice i Mokre w jej efekcie zginął Józef Chamczyński wraz z synem, Maria Chamczyńska oraz 13-letni Wacław Andrzejczyk - wszystkich miał zastrzelić Christiansen. Zaś kolejne kilkanaście osób na podstawie fałszywych raportów szefa Gestapo z Blachowni wysłano do KL Auschwitz, z którego część już nigdy nie wróciła.


Łobodno. Tablica pamiątkowa poświęcona
między innymi ofiarom pacyfikacji Christiansena w czerwcu 1944r

Zachowały się relacje świadków z przesłuchań jakich dokonywał Christiansen w siedzibie Gestapo w Blachowni, a które kończyły się często śmiercią przesłuchiwanych. Bicie, szczucie psem, wbijanie szpilek w palce były dla gestapowca normą. Zeznający w charakterze świadka - Zdzisław Korbel, który w czasie wojny pełnił funkcję furmana gmina Ostrowy, twierdził, że w czasie pełnienia przez Christiansena funkcji szefa Gestapo w Blachowni, wywiózł 40 zwłok aresztantów bestialsko zamordowanych podczas przesłuchań. Opisał też taką scenę jakiej był świadkiem: "Pewnego razu kierownik placówki Christiansen wyprowadził więźnia z aresztu. Więzień ten w pewnym momencie usiłował ratować się ucieczką. Christiansen uderzył wówczas więźnia w głowę pękiem kluczy, a kiedy ten padł na ziemię, skuł mu ręce i nogi i wziąwszy pal ze stosu drzewa, zmasakrował więźnia. Wywiozłem następnego dnia na cmentarz kukłę zbroczoną krwią."

Jak wspominali inni świadkowie - Christiansen szczuł psem przypadkowo spotkanych ludzi, bali się go nawet sami Niemcy, a także władze cywilne Blachowni.


To w tym budynkach w czasie II wojny światowej w Blachowni,
mieściła się siedziba Gestapo i w której urzędował Christiansen

Nazwisko Christiansena pojawia się także podczas przesłuchiwania dwóch członków radzieckiego oddziału partyzanckiego kapitana Anatolego Niewojta w Lublińcu. Partyzantów po przesłuchaniu rozstrzelano na dziedzińcu koszar i pochowano w zbiorowej mogile na cmentarzu ewangelickim.


W maju 1965r. w miejscu rozstrzelania dwójki partyzantów, Koło Młodzieży Wojskowej
wybudowało na terenie Jednostki Wojskowej w Lublińcu: pomnik - obelisk

Pod koniec 1944r. Christiansen otrzymał nakaz wyłapywania żołnierzy/dezerterów z wycofujących się oddziałów niemieckich. W styczniu 1945r. znów pojawia się w Lublińcu. Opuszcza miasto jako jeden z ostatnich, tuż przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Udaje się do Opola, z którego wyjeżdża tuż przed przybyciem Rosjan. Ślad po Christiansenie urywa się w Ołomuńcu.

Mathias Christiansen przeżył zakończenie wojny. Zmienił nazwisko i rozpoczął nowy etap swojego życia w Hamburgu, pracując najpierw jako ślusarz w jednej z hamburskich fabryk, a następnie zakładając własny biznes. Wcześniej do Hamburga ewakuowała się żona Christiansena (otrzymując przez wiele lat zasiłek/rentę - z powodu fałszywego świadectwa śmierci męża). Mathias Christiansen nigdy nie został skazany za swoje zbrodnie .

Gdy Okręgowa Komisja do Spraw Zbrodni Hitlerowskich w Katowicach prowadziła w latach 60-tych śledztwo - przypisała Christiansenowi zamordowanie własnoręcznie co najmniej 6 osób i współudział w śmierci kolejnych 116 (Komisja swoje prace zakończyła zimą 1968r.).

W Blachowni 12 października 1947r. odsłonięto pomnik. Umieszczono na nim 83 nazwiska mieszkańców powiatu blachowiańskiego, którzy zginęli w czasie II wojny światowej, wśród nich także ofiary SS Unterscharführera Mathiasa Christiansena.


Pomnik w Blachowni

Na podstawie:
Hitlerowcy w Powiecie Częstochowskim 1939-1945, Jan Pietrzykowski
"W hołdzie poległym mieszkańcom Łobodna",
Na tropie ludobójcy  - Jerzy Kubiak
Ziemia Lubliniecka 1966r.
Gazeta Kłobucka 1970r. artykuły pana Pawła Barteczko
Zbrodnie Nazistowskie w Lublińcu - IPN
Wspomnienia  - Ludwika Gajek
Ślązaczki: od Kopciuszka śląskiego do miliarderki z Ustronia - Jan Cofałka
Uwagi o hitlerowskiej okupacji w powiecie częstochowskim w latach 1939-1945 - Edward Jędrzejewski
https://marekkulakowski.e-kei.pl/
Ludwika Gajek - profil FB
Organizacja gestapo na ziemiach polskich włączonych do Rzeszy w latach 1939–1945, Alfred Konieczny
Wikipedia
https://klobuck.naszemiasto.pl/lobodno-72-rocznica-rozstrzelania-mieszkancow-zdjecia/ar/c8-3758301
https://odtur.pl/