Lubliniec - Ocalić od zapomnienia

Sowieci w mieście - styczeń 1945r.

12 stycznia 1945r. 1 Front Ukraiński dowodzony przez marszałka Iwana Koniewa rozpoczął swoje działania z przyczółka baranowsko sandomierskiego. W ciągu 6 dni radzieckie wojska przełamały front niemiecki i wdarły się na Śląsk. Rosjanie przyjęli taktykę, którą umożliwiała im spora przewaga tak w sprzęcie, jak i w ludziach. Nie wdawali się w ciężkie boje i przewlekłe walki, silniejsze zgrupowania przeciwnika okrążano prąc dalej na zachód i licząc na ich poddanie się, wynikające z beznadziejnej sytuacji, bądź powolną likwidację w późniejszym terminie.

15 stycznia 1945r. wojska sowieckie wkroczyły do Kielc, dwa dni później byli już w Częstochowie. Niemcy w pośpiechu tworzyli punkty oporu obrony na linii: Lubliniec – Kalety – Myszków pragnąc zabezpieczyć dostęp do Górnego Śląska od północy. Na tą linię przerzucali jedna dywizję z Węgier, a do czasu jej przybycia łatali ja batalionami Volkssturmu. Dowództwo radzieckie zdecydowało się na użycie na tym kierunku 31 Samodzielnego Korpusu Pancernego stojącego w Częstochowie - pod dowództwem gen. mjr wojsk panc. Grigorija Kuzniecowa. Dopiero 19 stycznia czołgi 31 korpusu przerwały niemieckie linie i zajęły stację kolejową Herby.

Powyższy film przedstawia pierwsze dni po wkroczeniu
do Częstochowy wojsk radzieckich w styczniu 1945r

Tymczasem Lubliniec - wówczas Loben pospiesznie przygotowywał się do obrony. Miasto chroniły pola minowe, barykady i zapory. Na ulicach ustawiono wagony kolejowe, samochody ciężarowe oraz drewniano-ziemne barykady. Najprawdopodobniej w Lublińcu stacjonowały wówczas częściowo żołnierze z 24 Pułku Piechoty z niemieckiej 128 Dywizji Piechoty wspierane przez oddziały Volkssturmu i Policji.
 
Tak te ostatnie dni przed wkroczeniem do miasta wojsk radzieckich opisuje Kronika Ojców Oblatów: "Popłoch w mieście wzrasta i w naszym domu. W szpitalu wojskowym podenerwowanie. Auta jeżdżą z rannymi. Już w ciągu dnia niemieccy obywatele dostali rozkaz uchodzić. Władze niemieckie ściągają starych mężczyzn, aż do 60 lat do „armii ludowej” (Volkssturm). Urzędy pakują. Na ulicach coraz więcej wojska. Na wszystkich skrzyżowaniach ulic miasta powstają ogromne barykady z bali drzewnych i kamieni. Na złamanie karku, w pośpiechu wszystko pędzi. Bez końca nagle zaczynają przeciągać przez Lubliniec, pieszo, konno, i motoryzacyjnie sznury samochodów, wojska, wozów. Stosy amunicji zwalają na różnych punktach szos. Samoloty przejeżdżają nie wiadomo jakie, słychać ludzi z daleka."
 
Niemiecka administracja opuściła także budynki szpitala psychiatrycznego. Część pacjentów narodowości niemieckiej ewakuowano. Chorymi pozostałymi w Zakładzie zajmowały się w tym czasie siostry Służebniczki, które jak wspomina kronika oblacka: "prawie same jedne pielęgnowały teraz chorych, bo pielęgniarze zostali pozaciągani do armii ludowej obrony przez Niemców, a pielęgniarki pouciekały reszta też chyłkiem szukała bezpieczeństwa i opuszczała służbę aby w krytycznych chwilach ewentualnej walki lepiej w domu być niż w olbrzymim zakładzie z chorymi".
 
Ewakuuje się przed nadchodzącym frontem rosyjskim z pobliskich Kochcic - 70 letni hrabia Ludwik Karol von Ballestrem. Dwa dni później - 19 stycznia wczesnym rankiem z koszęcińskiego zamku wyjeżdża, równolatek Ballestrema - książę Karol Gotfryd zu Hogenlohe-Indelfingen. Żaden z nich nie wróci już do Polski. Ich majątki zostaną rozszabrowane i znacjonalizowane. Jak te chwile wyglądały, wiemy ze wspomnień rodziny Aloysiusa Hachlinga von Lanzenauer, która tak zapamiętała ten czas: Niedziela 14 stycznia 1945r "Zaczynamy się po trochu pakować, ale mamy nadzieję że nasi żołnierze zdołają zatrzymać Rosjan i nie dopuszczą do wkroczenia ich tu. W sierpniu przecież też zdołano zatrzymać front pod Witebskiem". Wtorek 16 stycznia 1945r. "Przybiegł Alo zdenerwowany do mnie, jeszcze go takiego nie widziałam. Informuje mnie, że w dominium są cofające się oddziały niemieckie, które tam się zbierają, od komendanta dowiedział się, że radzieckie czołgi wkroczyły do Częstochowy. 30 km od nas. ten fakt odebrał nam ostatnią nadzieję. Musimy uchodzić, szybko i natychmiast". Środa 17 stycznia 1945r. "O godzinie 3.00 budzimy dzieci, o 4.00 podjeżdża wóz, w mroźną, gwieździstą noc jedziemy przez bramę parkową. Kochcice adie! Jazda do dworca jest już bardzo trudna, ulice zapchane są przez żołnierzy Wermachtu (...) Nareszcie jesteśmy na dworcu w Lublińcu. Plac przed dworcem jest jest zatłoczony przez kolumny. Wysiadamy na uboczu. Dworzec jest przepełniony kobietami z dziećmi (...). Godziny mijają w długiej udręce. Jest strasznie zimno - 14 stopni, a peron nie jest zadaszony. Nareszcie o godzinie 10 podjeżdża pociąg..."
 

Pałac w Kochcicach hrabiego Ludwika Karola von Ballestrema,
u którego zarządcą majątku był Aloysius Hachling von Lanzenauer,

17 stycznia przez Lubliniec przechodzą żołnierze Brygady Świętokrzyskiej uciekając przed Rosjanami. W Sadowie - żołnierzy Brygady spotkał dowódca organizacji podziemnej działającej w Lublińcu od 1941r. - Tadeusz Wachowiak, tak ten moment opisuje: "Pod Sadowiem spotykam kolumnę żołnierzy w polskich mundurach, cofają się razem z Niemcami, na czele jedzie (dowódca) na białym koniu, za nim około 60 koni, jeźdźcy mają na sobie mundury polskie lub cywilne ubrania z opaskami biało-czerwonymi. Potem jedzie parę wozów, a za nimi dwa działa. Wskakuję na wóz i rozpoczynam rozmowę z jednym z żołnierzy. Wyjaśnia mi że są z brygady Bohuna z kieleckiego i uciekają przed Armią Czerwoną (...). Zbliżaliśmy się do przejazdu kolejowego, gdzie zaczynają się zabudowania, zeskoczyłem z wozu i udałem się z powrotem". Żołnierze NSZ lasy lublinieckie opuszą dopiero rankiem 19 stycznia.

Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej - 18 stycznia w lasach pod Lublińcem,
na czele -  kapelan oddziału - ks. kpt. Franciszek Błaż ps. "WIKTOR MRÓZ"
 
W tym też czasie w Lublińcu ukrywa się major Jerzy Tęsiorowski. Tak wspomina ostatnie dni przed wkroczeniem do miasta Sowietów: "O zbliżaniu się zwycięskich wojsk radzieckich dawali znać sami Niemcy, byli szalenie podenerwowani i szybko ewakuowali swoje rodziny i urzędy. 18 stycznia już w południe patrole Volkssturmu penetrowały dom po domu, nakazując wszystkim Niemcom ewakuację na zachód".

19 stycznia 1945r. Konrad Szymik ps. "Skierski" wydał rozkaz działającym na tym terenie grupom AK i WSOP zaprzestania wszelkiej działalności  i uwalniając żołnierzy od złożonej przysięgi, co było równoznaczne z zaprzestaniem działalności konspiracyjnej. Jednak partyzanci na własną rękę pomagają wkraczającym do miasta wojskom radzieckim, są także ich przewodnikami.

 
O godzinie 7.45 19 stycznia 1945 roku 31 Samodzielny Korpus Pancerny otrzymuje rozkaz ataku na Lubliniec. W ten sposób znalazł się w pasie ataku 21 Armii i został jej podporządkowany. Opór przemieszczającym się sowieckim pancerniakom stawiały elementy 168 i 304 Dywizji Piechoty oraz 508 Samodzielnego Dywizjonu Kawalerii wspierane przez artylerię, działka przeciwlotnicze 2- 3 działa szturmowe lub czołgi. Do ataku na Lubliniec wyznaczono 242 i 100 Brygadę Pancerną.
 
 
242 Brygada Pancerna nacierała przez Konopiska na Boronów, aby później dotrzeć do Lublińca. O godzinie 13.00 zdobyła Boronów, gdzie jak napisano z dumą „ tylko gąsienicami czołgów zlikwidowała ponad 300 niemieckich oficerów i żołnierzy”. W tym samum czasie 100 Brygada Pancerna przemieszczała się śladem poprzedniej i oczekiwała na rozkaz wspólnego natarcia na Lubliniec.
 

Rekonstruktorzy z Grupy Mergen - zdjęcie poglądowe
 
Kilka godzin później żołnierze sowieccy są w Koszęcinie. O spotkaniu z żołnierzami Armii Czerwonej wspomina Jan Myrcik: "(...)pod nasz dom przyjechało ciało niemieckie jeszcze. Wcześniej naturalnie byli żołnierze, którzy się przyszli ogrzać, bo to było prawie 28-30 stopni mrozu wtedy i słyszeliśmy, myśmy mieli okno od zakładu ojca prosto na ten plac, piętnaście czołgów jechało. Na pierwszym czołgu portret Stalina, tak gdzieś 80 na 60, na drugim flaga z młotem i sierpem (...) Nagle z rozpiętym płaszczem zeskakuje z czołgu żołnierz, głowę miał tak prawie na wysokości brzucha. Myśleliśmy, że ranny. I dwoje go tak pod pachę biorą i idą prosto na nasz dom. Ojciec mówi Teraz my są straceni chyba. Bo to wojna, strzelanina, palą się domy. I oni go do nas prowadzą. Chyba ranny (...) Podprowadzili go pod ten płot, postawili. Jeden z tych, którzy go prowadzili wyjął z kabury pistolet. Patrzyłem oczyma dziecka na oczy tego chłopca, który nie miał więcej jak 18 lat. Przyłożył mu pistolet. Pach, pach. Przewrócił się. Ten drugi buty ściągnął i zameldowali w takim skórzanym futrze oficerowi, na pewno, że rozkaz wykonany. Stał tam wikary także (...). On się zapytał tego oficera rosyjskiego, po polsku, znał polski, dlaczegoście go zabili (...). Odpowiedział jeszcze tak, to zapamiętałem Zdradził, dał się wziąć do niewoli. Za zdradę jest tylko u nas jeden wyrok kula w łeb. I spoczął ten ruski żołnierz, czerwonoarmista, razem z czterdziestoma pięcioma niemieckimi żołnierzami(...).
 

Jan Myrcik, który tuż przy swoim domu postawił pomnik "ProMemoria"
 
Następnie żołnierze kierują się do Lublińca drogą na Sadów. Tak ten moment opisuje Andrzej Musioł, który relację tą zapamiętał ze wspomnień teścia: "Ruscy weszli do jego gospodarstwa na skraju Sadowa. Zabrali konie i pod lufami karabinów kazali prowadzić ich w kierunku na Jawornicę. Teść jako ich tarcza pełnił funkcję żywego wykrywacza min i stanowisk obronnych Niemców. W Jawornicy puścili go wolno, zapewne biorąc innego mieszkańca Jawornicy za "wabika".
 
O godzinie 16.00 - 242 Brygada Pancerna pod dowództwem pułkownika M.E. Timofiejewa wdarła się do wschodniej części Lublińca. Nie wkraczała do centrum, ale rozpoczęła manewr oskrzydlenia niemieckich obrońców miasta od południa i północy. Dopiero wtedy wdała się w uliczne boje. Niemcy zagrożeni zamknięciem w kotle – pośpiesznie opuścili miasto. W Lublińcu pozostawili samochody, kilka pociągów oraz liczne magazyny.
 

pułkownik Michaił Egorowicz Timofeev
dowódca 242 Brygady Pancernej walczącej o Lubliniec
 
Tak ten dzień w Lublińcu wspomina kronika oblacka: "huki, strzelanina, samoloty przelatujące, cofające się nieskończonymi wężami wojsko niemieckie. Po południu na odgłos okropnej detonacji zlecieliśmy wszyscy do piwnicy, jakiś samolot sowiecki spuścił parę bomb na dworzec, który został zdemolowany i unieruchomiony, na koszary i na transformator elektryczny".
 
W godzinach wieczornych, wspomniany wcześniej Tadeusz Wachowiak spotyka żołnierzy sowieckich: "W nocy około 21 zauważyłem zauważyłem czołg jadący w stronę zabudowań, wjechał na podwórko. Po chwili rozległo się łomotanie do drzwi, otwarłem, do mieszkania wszedł młody radziecki oficer z naganem w ręku (...). Oficer się spieszył, wsiadł do czołgu i odjechali w stronę dworca kolejowego na przełaj przez pola. Wychodzę przed dom i patrzę za nim. Słychać strzelaninę, gdzieś od strony przędzalni terkocze karabin maszynowy, paciorki kul lecą w stronę miasta (...). Nagle przypomniałem sobie iż przed torami kolejowymi widziałem jak Niemcy ustawiali działa (...). Nie namyślam się długo, śladami czołgu ostro rysujących się na śniegu biegnę w stronę miasta. Niedaleko zabudowań przed torami  kolejowymi stoi w polu czołg, podchodzę bliżej na ziemi leży wznak oficer, z którym się tak serdecznie witałem - nie żyje".
 
Jak wspomina pan Piotr Woźniak: "w trakcie "wyzwalania" Lublińca czołgi wjechały od strony "Farskich Łąk". Jeden z pocisków uszkodził nasz dom rodzinny (dzisiaj Kandory 8). Pamiętam też, że pod płotem naszego domu - znajdowały się niemieckie okopy".
 

Kolumna czołgów radzieckich w marszu - zdjęcie poglądowe
 
100 Brygada Pancerna pod dowództwem pułkownika Dmitria Fedorowicza Gladneva wdała się w bój w rejonie Kochcice - Lubecko, gdzie kontratakował batalion niemieckiej piechoty wsparty przez 5 dział szturmowych i dotarła do Lublińca dopiero o godzinie 24.00. Tego dnia straciła 3 czołgi oraz 2 oficerów.
 
I znów oddajmy głos kronice ojców Oblatów: "Przez  całą  noc  nie  zmrużyliśmy  oka.  Nie  wiadomo  kto  strzelał  czy Niemcy czy Rosjanie, ale kanonada trwała całą noc, za domem naszym musiały stać dwa działka,  trochę  dalej  też  któreś,  bo  było  je  wyraźnie  słychać. Koło  północy  żołnierze niemieccy, którzy urządzili sobie składnicę w naszej piwnicy, zaczęli wynosić wory i skrzynie na dwór na samochód(...). W końcu samochód był pełny, a w magazynie jeszcze stały rzędy miechów  i stary feldfebel rzekł, że mamy tego pilnować, jak przyjdą z powrotem to wezmą, położył rękę do czapki i rzekł: Auf wiedersehen! I był to ostatni Niemiec, któregoś my widzieli".
 
A tak poranek 20 stycznia opisuje porucznik Tęsiorowski: "Ujrzawszy pierwszy czołg wywiesiłem wraz z Kubasiem na zewnątrz budynku kilka, uprzednio już uszytych, flag polskich. Po ukazaniu się jednak jednego czołgu inne jakoś nie nadchodziły przez prawie 2 godziny i był moment, że myśleliśmy, że wojska radzieckie wycofały się na dalsze pozycje. Nasze kobiety zmyły więc nam mocno głowy za te przedwczesne ukazanie naszej polskości i mogące nastąpić smutne konsekwencje ze strony znów wracających Niemców. Jednak nasza niepewność minęła szybko i bezpowrotnie. Ujrzeliśmy mrowie żołnierzy radzieckich, czołgów, taborów i ciągnącej nieprzerwanie artylerii, nie mówiąc o setkach samolotów przelatujących nad naszymi głowami".
 
Po całonocnych walkach Lubliniec został zdobyty. Rankiem ponad niemieckich 30 bombowców pod osłoną myśliwców zaatakowało formacje i jednostki korpusu. Do bitwy weszły baterie 1885 pułku artylerii przeciwlotniczej i kompanii karabinów przeciwlotniczych.To już był ostatni akcent bitwy o miasto.
 
Noc z 19 na 20 stycznia, a także część dniamieszkańcy Lublińca spędzili przeważnie w piwnicach oczekując na rozstrzygnięcie walk i niepewni o swoją przyszłość. Jak wspomina pan Czesław Nowak: "Babcia mówiła, że w dniu wkroczenia wojsk radzieckich ona i inne kobiety i dzieci schowały się w schronie na terenie zakładu psychiatrycznego. Do schronu pierwsi weszli żołnierze o twarzach mongolskich z nożem w zębach. Zaraz po nim wszedł oficer, który nakazał im opuszczenie schronu".
 
31 Samodzielny Korpus Pancerny zajął stanowisko wokół miasta - dowództwo liczyło się że Niemcy podejmą próbę odzyskania miasta. Tuż za Lublińcem przebiegała dawna granica Polsko-Niemiecka z 1939 roku. Pasa dawnej granicy broniły jednostki z 68 i 172 dywizji piechoty.  Wśród nich znajdowały się różne jednostki policyjne i jednostki pomocnicze. Całe to zgrupowanie wzmacniały czołgi i samoloty z pobliskiego lotniska polowego. Wojska Żadowa po uzupełnieniu paliwa i amunicji zaatakowały to zgrupowanie pod Pawonkowem. I odrzuciły je w kierunku Olesna.
 
Także tą chwilę opisał oblacki kronikarz: "Rosjanie w ogromnej tyralierce niby na polowaniu na zające, rozciągnięci od naszego domu aż hen ku górze lubeckiej dawali ognia z automatów ku niewidzialnemu wrogowi, za nimi co pewien odstęp postępował tank, który dawał salwę. Nagle pojawiło się kilka samolotów nad górą ku Pawonkowowi i kołując dawali serie, obsiewali ziemię nie wiadomo czy to były rosyjskie czy niemieckie. Rosjanie w każdym razie nie kryli się ale stali w śniegu i strzelali dalej. Później się dowiedzieliśmy, że oddział Niemców bronił się za górką rozpaczliwie, wnet tę widzieliśmy jak prowadzili grupę jeńców ku Lublińcowi."


Zniszczone czołgi radzieckie w okolicach Lublińca
 
Rankiem 20 stycznia dla pewności żołnierze radzieccy ostrzeliwali jeszcze lublinieckie kamienice. Pan Andrzej Gryt tak wspomina: "Szli od strony Steblowa (na ul. Mickiewicza), było ich trzech; koszule na piersiach rozchełstane, rękawy do łokci podwinięte (był siarczysty mróz). Szli środkiem ulicy, ten po prawej strzelał po oknach na lewo, ten po lewej stronie - na prawo, środkowy raz w lewo, raz w prawo po oknach".
Jak wspomina Ludwik Klama: Część miasta w kierunku na Droniowiczki (od Częstochowy) była zaminowana. Dlatego ludność tej dzielnicy dopiero w dniu 21 stycznia mogła wychodzić do miasta (...)."
 
Wkraczający do miasta Rosjanie bynajmniej nie traktowali mieszkańców Lublińca pokojowo. Zdarzały się grabierze, plądrowanie sklepów, podbicia a nawet gwałty. Tak te chwile wspomina pani Ludwika Gajek: "ta dzicz radziecka, napędzana alkoholem i obietnicami gwałtów i łupu w miejsce żołdu, co rozwalała cały dom. Bestialsko poturbowała naszą służącą Elę, tak że uciekła od nas by schować się u rodziców w Lisowicach. Moja mamę zawlekli pod ścianę stodoły, ja za nią, mój mały brat, choć nic nie rozumiał zaczął beczeć aż posiniał. I ja zaczęłam głośno płakać. Ciocia Jadzia rzuciła się do mamy i stanęła przed nią. Ze stajni wybiegł parobek z widłami. Zaczęli strzelać do niego. Przeżył (...) Mój mały brat miał potem tzw. krempfy, czyli napady skurczów całego ciała i przestał zupełnie mówić, aż do 5. roku życia. Ja zapamiętałam wszystko... Miałam już 9 lat. Potem już przy każdym kopaniu i rąbaniu po drzwiach musiałam na łeb i szyję lecieć po piwnicznych schodach w dół, wcisnąć się do dziury za piekarnikiem. Wciąż nie umiem tego zapomnieć (...)".
Plakat propagandowy Willibalda Kraina,
którego celem było zachęcenie Polaków do walki z Armią Czerwoną
w wielu przypadkach okazał się proroczy
 
Najczęściej żołnierze zabierali kosztowności i szukali spirytusu. Kronikarz oblacki zanotował: "Około 11.00 dobijano się do drzwi. 6 oficerów z automatami i rewolwerami groźnie domagała się wódki i spirytusu! Wymawialiśmy się, że nie ma, ale nie było rady, każdy dostał po butelce wina i tak poszła ta pierwsza wizyta".
 
Jeszcze w gorszej sytuacji byli schwytani przez żołnierzy radzieckich - żołnierze niemieccy. Nie mogli liczyć na litość. Przykładem może być piątka niemieckich żołnierzy, którzy schronili się w majątku Steblów. Gdy znaleźli ich tam sowieci, zostali odprowadzeni do budynku rodziny Stelmach (przy dzisiejszej ulicy Hajdy Wawrzyńca), a tam po krótkim przesłuchaniu - zostali rozstrzelani na podwórzu. Na drugi dzień ciała Niemców, sołtys Steblowa - pan Picz, zawiózł na cmentarz wojskowy gdzie ich pochowano.

Budynek przy Hajdy Wawrzyńca, gdzie mieściła się w styczniu 1945r.
tymczasowa radziecka komendantura sądu polowego w Lublińcu
 
Miasto nie ucierpiało zbytnio od samych walk. Sporo jednak budynków w mieście zostało spalonych, lub podpalonych przez żołnierzy sowieckich. Tak między innymi stało się z domem ewangelickim, zabudowaniami Fabryki Wódek Brelińskiego, czy kamienicami przy ulicy Kilińskiego. Zapewne część tych podpaleń to były działania celowe, jednak zdarzały się także pożary, które powstawały w inny sposób. Tak tłumaczy to kronika oblacka: "Robili sobie pochodnie z kapiszonów armatnich, nalali benzyny a włożywszy gazetę i spłaszczywszy koniec świecili tym po piwnicach i po ubikacjach wśród papierów wełny drzewnej. Kilka domu poszło w ten sposób w Lublińcu z dymem, po porzuceniu przez pijanych żołnierzy pochodni". Mieszkańcy próbowali temu zaradzić i sami się organizowali w obywatelską straż pożarną. Tak wspomina ten czas pan Andrzej Szyper: "Ojciec wraz z kolegami utworzyli straż obywatelską i gasili po nich pożary. Pamiętam jak Tata mówił, że uratował sklep Baty z obuwiem, chowając je w którejś piwnicy."



Na obu powyższych zdjęciach widać kamienice, które ucierpiały podczas
"zdobywania" przez żołnierzy radzieckich Lublińca,
lub zostały specjalnie podpalone przez nich
 
Po wkroczeniu Armii Czerwonej część mieszkańców powiatu lublinieckiego, których Sowieci uważali za Niemców (najczęściej byli to osiedleni od pokoleń na tych ziemiach Ślązacy mówiący po niemiecku) - głównie kobiety i dzieci (gdyż mężczyźni się ukrywali lub nie zdążyli jeszcze wrócić z frontu) są "spędzani" do obozu przejściowego, na miejsce którego wyznaczono budynki lublinieckiej "Przędzalni" (Śpineryji). Ci, którzy nie zdołali uciec bądź wykupić się z rąk sowieckich żołnierzy, zostają w bydlęcych wagonach wywiezieni do Niemiec. Wielu z wywożonych nie przeżyło tego „transportu”. Wielu uciekło „po drodze”, aby wrócić „na swoje”. A kiedy po tygodniach poniewierki wrócili, nie mieli już domów i mienia. Żyli w ukryciu u znajomych i krewnych. Niektórych ponownie łapano i jeszcze raz wysiedlono. Mężczyzn najczęściej wywożono jednak w drugą stronę na Wschód - do pracy w kopalniach Kazachstanu i Syberii.
 
Tablica upamiętniająca mieszkańców powiatu lublinieckiego,
którzy byli więzieni w halach przędzalni w 1945r.
i wysiedleni na Zachód, oraz wywiezieni na Wschód

Tylko dzięki temu, że Lubliniec, że przed wojną należał do II RP nie podzielił losu okolicznych miejscowości, które w wyniki podziału Górnego Śląska w 1922r. zostały po stronie Niemieckiej.  O ile Armia Czerwona, wkraczając do Częstochowy czy Lublińca, miała status wyzwoliciela spod okupacji niemieckiej, o tyle przekraczając przedwojenną granicę Niemiec, stawała się okupantem. Olesno - spłonęło zaś centrum miasta zostało niemal doszczętnie zniszczone.
Pozostałości po rynku w Oleśnie w styczniu 1945r.
 
W Dobrodzieniu zdewastowanych zostało wiele budynków mieszkalnych, spora ich część w rynku po przejściu frontu nie nadawała się do zamieszkania. Zniszczone zostały również szkoły, dworzec kolejowy, który zawalił się w trakcie pożaru, a także instalacja gazowa.

Dobrodzień po przejściu Armii Czerwonej w styczniu 1945r.
 
27 stycznia 1945r. w Ziemnicach Wielkich - zostaje zamordowany pochodzący z Lublińca  - proboszcz tamtejszej parafii Karol Brommer.

Tablica pamiątkowa poświęcona ks. Karolowi Brommerowi w Lublińcu
 
Udało mi się dotrzeć do pamiętników czołgistów radzieckich, którzy w tamtych dniach "zdobywali" Częstochowę Kłobuck, Lubliniec i okazuje się, że te wspomnienia różnią się zasadniczo od tego co zapamiętali "wyzwalani" mieszkańcy: "W dziesiątkach wiosek, wsi i miasteczek byliśmy witani entuzjastycznie. Faszystowski koszmar należał już do przeszłości. Żołnierze radzieccy traktowali miejscową ludność z godnością i szacunkiem, rozpraszając resztki nazistowskiej propagandy. Nie zapominam, jak w jednym miejscu, w którym zatrzymaliśmy się na chwilę, jedna kobieta powiedziała, że ​​chciałaby zobaczyć komunistę. A kiedy powiedziano jej, że obok niej są sowieccy komuniści, nie mogła w to uwierzyć, mówiąc: „Wszyscy jesteście zbyt dobrymi ludźmi (...) I ani jeden dom we wsi nie spłonął, ani jeden kurczak nie zniknął, nasi żołnierze nawet słowem nie obrazili mieszkańców."
 
Żołnierze Armii Radzieckiej (czołgiści) - 1 Frontu Ukraińskiego,
którzy zostali nagrodzeni za walkę o Lubliniec w styczniu 1945r.
Michaił Iwanowicz Nechaev, Demin Pawłowicz Iosifovich
Kadyrov Kamil Amirahmed, Wasilij Iljicz Zalukajew

Zachował się meldunek niemieckiego oficera uzbrojenia technicznego inspektora Bachonera, najprawdopodobniej ze sztabu komendanta wojennego Częstochowy, który dość szczegółowo opisuje to co działo się w dniach 16 - 20 stycznia 1945 roku. Tak opisuje on wydarzenia, które rozegrały się po wycofaniu się żołnierzy niemieckich z Herb (prawdopodobnie było to 18 stycznia, jednak informacja o tym, że Lubliniec już w tym czasie był zajęty przez Rosjan wydaje się nieprawdziwa): "Po otrzymaniu wiadomości, że miejscowość Hadra została opanowana przez nieprzyjaciela i że silne ugrupowanie pancerne Rosjan kieruje się w stronę Lublińca, zgodnie z rozkazem pana pułkownika Neise, jego stanowisko bojowe przeniesione zostało do Lublińca. Około godziny 16 pomaszerowaliśmy w tamtą stronę. W Lublińcu byli już jednak Rosjanie. Otrzymaliśmy rozkaz, aby utrzymać w rękach skrzyżowanie dróg w miejscowości Lubecko. Przed wieczorem ugrupowanie bojowe pułkownika Neise osiągnęło tę miejscowość. Po półgodzinie na jej obrzeżach pojawili się Rosjanie z bronią pancerną, moździerzami i piechotą. Za pomocą panzerfaustów cztery czołgi rosyjskie zostały zniszczone. Nieprzyjaciel został zmuszony do odwrotu. Dla zabezpieczenia miejscowości przed atakiem, ustawiono działa przeciwpancerne i armaty. Rosjanie zaatakowali nas przy wsparciu ognia z moździerzy. Miejscowość została utrzymana. Później jednak przyszedł rozkaz aby ją, wobec silnego nacisku nieprzyjaciela, opuścić. Zgodnie z tym rozkazem, około godziny l w nocy oderwaliśmy się od nieprzyjaciela, wycofując w kierunku Dobrodzienia. Lubecko zostało opanowane przez Rosjan około godziny 3 nad ranem (19 stycznia)."

Niemieckie czołgi podczas odwrotu w rejonie Częstochowy,
w pobliżu granicy Rzeszy. Po prawej Tygrys po lewej kilka PzKpfw IV
 
Już 18 stycznia 1945r. (jeszcze przez wkroczeniem do miasta wojsk radzieckich) w Lublińcu powstał Komitet Obywatelski, który składał się z członków organizacji konspiracyjnych, oddziału partyzanckiego AK oraz szanowanych obywateli miasta. Komitet ten urzędował w budynku dawnego gimnazjum obok budynku Sądu. 5 lutego 1945r. wybrana poprzez wiec Tymczasowa Rada Narodowa mianowała burmistrza, którym został Michał Poleski. Funkcję tą pełnił do 20 lutego 1945r. kiedy to jego miejsce zajął mianowany przez wojewodę śląskiego Jerzego Ziętka - Augustyn Muszała. Przy Komitecie od 20 stycznia 1945r. działała samodzielna  grupa wojskowa dla Miasta i Powiatu Lubliniec. Zadaniem tej grupy było pełnienie służby wartowniczej i patrolowej dla ochrony zakładów przemysłowych przed prawdopodobną dywersją  ze strony cofających się oddziałów niemieckich.
 
Komendantem wojskowym z ramienia wojsk radzieckich na miasto Lubliniec został Wiktor Henrykowicz Gortikov. 15 marca 1945r. podczas operacji wojskowej mającej na celu "oczyszczenie terenu z formacji bandytów", został ciężko ranny i zmarł w szpitalu wojskowym. Został pochowany na cmentarzu w Częstochowie.
 
Wiktor Henrykowicz Gortikov,
komendant wojskowy w Lublińcu
 
O tamtych dniach - przypominały, na terenie naszego powiatu i nie tylko, mogiły żołnierzy zarówno niemieckich jak i rosyjskich. W sumie: w Tarnowskich Górach, Brzozowicach, Lublińcu, Kochcicach, Kochanowicach, Boronowie, Herbach, Kaletach czy Myślinie spoczywało ponad 500 żołnierzy radzieckich biorących udział w walkach na terenie powiatu.
 
Do dzisiaj zachowało się ich niewiele. Głównie ze względu na prowadzone w latach 50-tych ekshumacje. W Boronowie na miejscowym cmentarzu parafialnym - znajduje się kwatera wojenna, w obrębie której pochowano 70 żołnierzy niemieckich poległych w walkach na tym terenie w styczniu 1945r.

Mogiła żołnierzy niemieckich w Boronowie poległych w styczniu 1945r.
 
Żołnierze niemieccy zostali także pochowani na cmentarzu ewangelickim w Koszęcinie. W grobie spoczywa 45 żołnierzy, którzy zginęli w styczniu 1945r na tym terenie.

Mogiła żołnierzy niemieckich poległych podczas walk w styczniu 1945r.
 
W Lublińcu 74 żołnierzy radzieckich, którzy zginęli podczas walk w o miasto i okolice pochowano we wspólnej mogile - w miejscu przedwojennego pomnika ku czci Marszałka Piłsudskiego. W czerwcu 1945r. w tym miejscu postawiono pomnik, który wykonany był z betonu w kształcie stożka - z napisem w języku polskim i rosyjskim: "Wieczna Chwała Bohaterom Poległym w Walkach z Hitleryzmem". W 1953r. ciała żołnierzy zostały ekshumowane i przeniesione do Tarnowskich Gór na cmentarz wojenny - znajdujący się w zachodniej części Parku Miejskiego. Zaś sam pomnik, został rozebrany tuż przed budową gmachu komitetu partii w 1968r. i przeniesiony do Kochanowic.



Cmentarz wojskowy w Tarnowskich Górach,
poniżej mogiła żołnierzy radzieckich ekshumowanych w 1953r.
 
Na Cmentarzu Psychiatrycznym w Lublińcu znajduje się grób - mogiła 14 żołnierzy radzieckich, którzy zginęli podczas walk w powiecie lublinieckim w 1945r. Jednak nie udało mi się zdobyć informacji skąd wzięła się ta mogiła. W wykazie grobów żołnierzy radzieckich z 1945r. nie figuruje bowiem.

Grób żołnierzy radzieckich poległych w czasie walk w powiecie lublinieckim w 1945r.

Na podstawie:
Kronika Małego Seminarium Duchownego w Lublińcu
Wspomnienia - Tadeusz Wachowiak
Wspomnienia - Jerzy Tęsiorowski
Wspomnienia  - Jan Myrcik
Kochcice Adie! - Marzena Koza, Krystyna Bul
Wyzwolenie Lublińca - Andrzej Musioł
Marcin Myśliński - Dobrodzień – miasteczko na polskim Dzikim Zachodzie w pierwszych latach po II wojnie światowej
https://liilliil.livejournal.com/1273002.html
http://historia.blachownia.com/2018/01/15/historia-czolgu-w-konradowie/
Robert Primke, Maciej Szczerepa - profil "Bóbr 1945" na FB
https://www.facebook.com/gruppemergen/
http://www.tankfront.ru/ussr/tbr/tbr242.html
http://ta-1g.narod.ru/mem/31tk/31tk-6.html
http://www.tankfront.ru/ussr/tbr/tbr100.html
https://www.vokrugsveta.ru/vs/article/3165/

Wikipedia
http://www.straznicyczasu.pl/viewtopic.php?t=12453
http://tomekchorzow.bikestats.pl/1213286,wokol-Koszecina.html