Lubliniec - Ocalić od zapomnienia

Czarny Las - 29/30 kwietnia 1921r

W nocy z 29 na 30 kwietnia 1921r. w Czarny Lesie odbyło się spotkanie Wojciecha Korfantego - wówczas Komisarza Plebiscytowego na Górnym Śląsku z Danielem Kęszyckim -  konsulem generalnym RP w Opolu. Dlaczego doszło do tego spotkania? Czy jest możliwe jak podaje wiele publikacji w spotkaniu tym uczestniczył także generał Henri Le Rond - przewodniczący Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej na Górnym Śląsku? Czy Wojciech Korfanty, jak sugeruje wiele artykułów, które przeczytałem w Internecie - właśnie tu zadecydował o wybuchu III Powstania Śląskiego?. Poniżej spróbuję odpowiedzieć na te pytania.

20 marca 1921r. odbył się Plebiscyt na Górnym Śląsku (co było efektem decyzji zapisanej w traktacie wersalskim). Jego wynik brzmiał - 60% (duże miejscowości) za pozostaniem w Rzeszy, 40% (głównie wsie i małe miejscowości) za przyłączeniem Górnego Śląska do Rzeczpospolitej. W głosowaniu wzięło udział około 97,5% uprawnionych do głosowania - prawie 1 milion 190 tyś osób w tym 200 tyś emigrantów górnośląskich.


Wynik Plebiscytu w formie graficznej, w rozbiciu na gminy
(kolor czerwony głosy oddane za Polską, szary za Niemcami)

W traktacie zapisano, że wynik Plebiscytu "będzie oznaczony gminami większością głosów w każdej gminie", a nie bezwzględną większością głosów. Wynika z tego, że wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że Plebiscyt podzieli Śląsk - nie było jasne tylko w jaki sposób. Duży wpływ na tą decyzję miała Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa - w skład której wchodzili przedstawiciele trzech państw - Francji (przewodniczący Komisji gen. Henri Le Rond), Wielkiej Brytanii (płk. sir Harold Franz Passawer Percival) i Włoch (gen. Alberto De Marinise Stendardo di Ricigliano), która miała nakreślić linię podziału uwzględniając wyniki Plebiscytu.


Członkowie Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej
od lewej stoją: płk Harold Percival, gen. Henri Le Rond,
gen. Alberto de Marinis Stendardo di Ricigliano

22 marca 1921r. Wojciech Korfanty w swojej odezwie sugerował Komisji, że do Rzeczpospolitej powinny zostać przyłączone wschodnie powiaty Górnego Śląska z całym okręgiem przemysłowym, zaś granica wschodnia opierać się miała na linii Strzelce - Opole, a następnie opracował linie (nazwaną później Linią Korfantego) i przesłał w formie memoriału i wysłał do Komisji i Konferencji Ambasadorów.


Na czerwono zaznaczona na mapie niemieckiej
- linia podziału Górnego Śląska zaproponowana przez Korfantego

Tymczasem sama Komisja nie potrafiła wypracować wspólnej decyzji. Anglicy i Włosi chcieli by Polsce przypadły południowe tereny rolnicze z powiatów pszczyńskiego i rybnickiego, oraz skrawków powiatów tarnogórskiego i katowickiego. Na to nie zgadzała się Francja przychylając się do linii wyznaczonej przez Korfantego.


Na czerwono zaznaczony teren, który według płk Harolda Percivala,
miał przypaść po Plebiscycie - Polsce

23 kwietnia Korfanty otrzymał wiadomość telefoniczną, od zaprzyjaźnionego Anglika z Opola, że właściwie rozmowy wewnątrz Komisji się zakończyły i do Rady Najwyższej, która miała podjąć ostateczną decyzję, a obradować miała na początku maja 1921r.  - zostaną wysłane dwa rozbieżne projekty. Francuski (bardziej korzystny dla Polski) i Włosko - Brytyjski (nie korzystny).

Dzień później (24 kwietnia) Korfanty zwołał w hotelu "Lomnitz" w Bytomiu naradę. Uczestniczyli w niej: Konstanty Wolny, Włodzimierz Dąbrowski, ówczesny dowódca Polskiej Organizacji Wojskowej - Maciej Mielżyński, oraz major Roman Abraham - pełnomocnik szefa sztabu Wojska Polskiego. Na tym spotkaniu przyjęto możliwość wybuchu powstania, jednak podjęto decyzję o wywołaniu strajku generalnego w momencie otrzymania informacji o wysłaniu raportów do Londynu (ta informacja, jest szczególnie ważna w aspekcie spotkania w Czarnym Lesie).


Budynek byłego Hotelu Lomnitz, w środku drzwi wejściowe
do Gmach Konsulatu Generalnego Rzeczypospolitej w Bytomiu,
to tutaj od lutego 1920 do kwietnia 1921, mieściła się siedziba
Polski Komisariat Plebiscytowy dla Górnego Śląska

26 kwietnia podporządkowano Polską Organizację Wojskową - Korfantemu. To jednoznacznie wskazywało, kto miał podjąć decyzję o ewentualnym powstaniu i jego terminie.

Dwa dni później, 28 kwietnia, miało miejsce tajne spotkanie pomiędzy Korfantym a Le Rondem w obecności Daniela Kęszyckiego - konsula generalnego RP. Informacja o tym spotkaniu pochodzi z dwóch źródeł - wspomina o nim sam Korfanty rozmawiając 1 maja z polskim premierem Wincentym Witosem. Drugim źródłem jest notatka przesłana przez ge. Le Ronda do premiera Francji Aristide Brianda. Według osobistego sekretarza Korfantego - Włodzimierza Dąbrowskiego, spotkanie to odbyło się w Opolu. Nie ma powodu by wątpić w tą informację. Na tym spotkaniu prawdopodobnie (bo jak wcześniej wspomniałem, materiały są lakoniczne) generał francuski zgodził się na akcję zbrojną, która miała być demonstracją przeciwko niesprawiedliwej propozycji ws. podziału Górnego Śląska, a nie walką o przyłączenie Śląska do Polski. Data wybuchu miała korespondować z czasem wysłania projektów do Londynu. W tym miał pomóc Korfantemu Kęszycki.


Wojciech Korfanty, po lewej stoi z gen. Le Rondem na rynku w Katowicach

29 kwietnia Keszycki zadzwonił do Korfantego prosząc o spotkanie. Odbyło się ono w nocy z 29/30 kwietnia w Czarny Lesie, majątku Kazimierza Niegolewskiego, bliskiego współpracownika Komisarza. W spotkaniu nie uczestniczył gen. Henri Le Rond, który wyjechał do Paryża (początkowo to on miał zawieść dokumenty do Londynu). Zresztą nie było sensu kolejnego spotkania, skoro panowie dnia poprzedniego wszystko sobie już powiedzieli. Zadaniem Daniela Kęszyckiego było poinformowanie Korfantego o wysłaniu obu projektów podziału Górnego Śląska do Rady Najwyższej, a także o dacie rozpoczęcia obrad Rady Najwyższej w Londynie - a miał to być 3 maja. Być może przekazał jeszcze jakieś informacje od generała Le Ronda. Po uzyskaniu tych informacji bardzo wczesnym rankiem, Korfanty opuszcza Czarny Las i udaje się do Bytomia, gdzie w godzinach południowych zwołuje naradę. I właśnie podczas tej narady w Hotelu "Lomnitz" przekazuje swoim współpracownikom informacje, że Powstanie musi wybuchnąć w nocy z 2 na 3 maja. Ta decyzja oczywiście zależna była od informacji uzyskanych od Kęszyckiego w Czarnym Lesie.

W nocy z 2 na 3 maja, poprzedzone strajkiem wybucha III Powstanie Śląskie. Tyle faktów.

 

W 1929r.  Maciej Wierzbiński pisze powieść "Pękły Okowy". Jej autor urodzony w Poznaniu w 1862r. to pisarz i publicysta. Redaktor tygodnika "Praca" w Poznaniu, "Dziennika Kujawskiego" w Inowrocławiu i "Słowa" w Warszawie. Za pisanie tekstów antyniemieckich - skazany w 1906r. na dwa lata więzienia, które odsiedział we Wronkach. Wierzbiński pisał broszury i teksty dotyczące polskości: Śląska, Warmii i Wielkopolski. W 1932r. otrzymał za całokształt swojej pracy nagrodę Elizy Orzeszkowej. Poza powieścią "Pękły Okowy" jest autorem między innymi: "Wiosny Ludów", czy "Ataku Sępów", a także sztuk historycznych: "Szpieg pruski", "Kajzer Wilhelm II".


Maciej Wierzbiński

W powieści "Pękły Okowy" Wierzbiński opisuje wydarzenia jakie rozegrały się na Śląsku w latach 1919-1921. W książce pojawia się kilkukrotnie Lubliniec, Józefa Liberkowa, państwo Niegolewscy i Czarny Las, w tym opis nocy z 29/30 kwietnia.

|
Daniel Kęszycki - po lewej, Wojciech Korfanty po prawej

W powieści poza Korfantym, w Czarnym Lesie tej nocy - przebywają państwo Niegolewscy, oraz żona Korfantego - Elżbieta (co zgadza się z przekazami historycznymi), a także fikcyjni bohaterowie powieści Wiktora i Jadwigi, ale także Jarosław Jarachowski z Łagiewnik. Postać historyczna, młody działacz plebiscytowy w powiecie lublinieckim, późniejszy komisaryczny członek Wydziału Powiatowego na Powiat Lubliniecki. Czy możliwe, że tego dnia był u państwa Niegolewskich - nie można tego wykluczyć, jednak jeżeli nawet był - to dlatego, że został zaproszony przez Niegolewskich, którzy o tym z kim ma odbyć się spotkanie Korfantego również nie wiedzieli (więc zupełnie przypadkowo).

Powieść Wierzbińskiego nie należy czytać jako podręcznika do historii, czy nawet wspomnień - bowiem Wierzbiński nie uczestniczył w tym czasie na Śląsku w opisywanych przez siebie wydarzeniach. Wiedzę czerpał jednak z publikacji, książek i opracowań. Fragment, w którym opisuje spotkanie w Czarnym Lesie na pewno powstał na bazie artykułu napisanego przez samego Korfantego, a opublikowanego w 1925r. na łamach "Rzeczpospolitej" (nr 121) "Po czterech latach. Jak wybuchło trzecie powstanie". Wręcz wydaje się identyczny:

"Pod wieczór, dnia 29 kwietnia, w towarzystwie mej żony udałem się samochodem do Czarnego Lasu, do majątku śp. Kazimierza Niegolewskiego, jednego z najzasłużeńszych pracowników plebiscytowych, by tam oczekiwać mego męża zaufania z Opola. Państwo Niegolewscy przeczuwali, że dzieją się jakieś rzeczy nadzwyczajne, bo rozmowy były poważne, a cały wieczór wysłuchiwaliśmy, czy nie zahuczy motor samochodu. Godzina 12, 1-sza, 2-ga…, nikogo nie widać. Oka nie zmrużyłem. O godzinie 2 i pół nad ranem zawarkotał samochód przed gankiem dworku. Ubieram się szybko i schodzę. Na dworze straszna ulewa. Z stojącego przed bramą otwartego samochodu wysiada oczekiwany zwiastun, cały zabłocony i obryzgany. Oczywiście, że cały dom stanął na nogach. Zamykam się w osobnym pokoju z moim mężem zaufania. Wyjechał z Opola w tej samej chwili, kiedy pojechał kurier z fatalnymi raportami do Londynu. Całą parą pędził na łeb, na szyję do Czarnego Lasu. Le Rond pozostał nam wiernym, dał nam dwie trzecie Śląska, Percival natomiast i di Marinis dają nam Pszczynę i Rybnik oraz mały kawałek powiatu katowickiego. Mój samochód podjeżdża. Siadamy do niego z żoną i wczesnym rankiem wjeżdżamy do Bytomia."

Warto przeczytać cały tekst - kliknij poniżej

Oceny powieści podjął się Alfred Jesionowski (profesor lublinieckiego gimnazjum, a równocześnie publicysta i krytyk literacki) w swojej książce "Plebiscyt i powstania śląskie w polskiej literaturze pięknej",

a pisze tak: "Obszerne ujęcie całokształtu plebiscytu i powstań, dające pojęcie o atmosferze tego gorącego okresu, o bohaterstwie Górnoślązaków, znaczeniu walk i ich podłożu. Pewna deformacja obrazu powstań przez zbyt częste opisy partyzantek i drobnych potyczek, dzięki czemu czytelnik nabiera fałszywego wyobrażenia o charakterze trzeciego powstania. Wątek miłosny ujęty sztucznie i naiwnie. Powieść posiada znaczne zalety informacyjne, bardzo zacną tendencję, zaleca się żywością relacji i różnorodnością wątków fabularnych na ogół dobrze ze sobą zharmonizowanych."

By pobrać całą książkę - kliknij poniżej

Poniżej fragment książki Wierzbińskiego opisujący, kwietniowy, deszczowy wieczór roku 1921 w Czarnym Lesie:


Pałac w Czarnym Lesie

"Wiktor przeszedł przez pokój w chmurnem milczeniu. Nagle spojrzał na zegarek i ozwał się zwykłym tonem:
- Pojedziemy do Czarnego Lasu. Miałem od pp. Niegolewskich telefon. Proszą nas na wieczór. Będzie tam Korfanty. Pojedziemy zaraz i pozostaniemy tam na noc.
- To coś ważnego?
- Zdaje się.
   Wkrótce ruszyli samochodem hen w głąb powiatu lublinieckiego, do wielkopolskiego domu państwa Kazimierzostwa Niegolewskich, w których leśnem zaciszu pracownicy plebiscytowi często szukali wytchnienia. Pędzili między masztami dymiących kominów, czarnemi garbami hałd, martwemi stawami, ogromnemi cielskami hut, aż, pozostawiwszy za sobą okrąg przemysłowy, wznieśli się na wzgórze, do stóp miłościwie nad Górnym Śląskiem panującej świątyni w Piekarach. Przefrunęli przez panoramę wsi śląskiej i zanurzali się w lasy, aby z nich wybiec w okolicę rolniczą i wylądować w pobliżu śląskich słupów granicznych, w Czarnym Lesie.
   Tego wieczoru, uprzedzony o tem, że zawitają tam skutkami brzemienne wiadomości, przybył  z sąsiedztwa młody patrjota, Jarochowski z Łagiewnik i ucieszył się, że zastał Korfantego, który wyjechał na pół drogi do Opola, do Czarnego Lasu, oczekując z siedziby Komisji Międzysojuszniczej swego zaufanego gońca. Miał on przywieźć mu wieści, rozstrzygające palącą kwestję: wojna czy pokój. Nie ukrywał się z tem Korfanty. Wszyscy odczuwali, że wiszą w powietrzu nadzwyczajne, dramatyczne rzeczy, bo wiedzieli, że w Opolu toczy się przy zielonym stole zażarty bój o losy drogiej im ziemi górnośląskiej.
   Wrzał on tam już od dłuższego czasu. Wierny przyjaciel Polski, generał Le Rond, zmagał się z nieugiętymi komisarzami angielskim i włoskim. On przyznawał Polsce dwie trzecie G. Śląska, Anglik zaś i Włoch li tylko Rybnik, Pszczynę i nikły skrawek pogranicza katowickiego. Mniej nie było można. Porozumienie, skojarzenie dwóch zgoła rozbieżnych stanowisk było niemożliwe. Jeszcze jeden, ostatni wysiłek w tym kierunku zrobili trzej komisarze na żądanie Rady Najwyższej w Londynie i dnia tego mieli wysłać nad Tamizę kurjera z ostatecznym raportem.
- A skąd to panowie wiedzą tak dobrze o zamiarach Komisji Opolskiej? — spytała Korfantego Jadwinia.
On uśmiechnął się.
- Od tego mamy specjalną służbę wywiadowczą. Wiemy zatem, nad czem i jak ci trzej królowie obradują, co zamierzają, co piszą.
- Nawet co piszą?
Każdy z nich jest pod ścisłą obserwacją. Posiadamy szyfr komisarza angielskiego Perceivala i wiele przejętych jego depesz. Ba, nawet kosze do papieru poszczególnych
komisarzy dostarczają nam wielu cennych informacji!- dorzucił sekretarz Korfantego.
- Zaglądamy w mózgi tych potentatów.

Pani Jadwidze przypomniało się zdanie, posłyszane w powrotnej drodze na G. Śląsk z ust jakiegoś podróżnego, który twierdził, że punkt ciężkości tej sprawy leży na zachodzie i G. Śląsk stanie się przedmiotem bezwzględnych konszachtów i przetargów dyplomatycznych. Jako zrośnięta z tą ziemią Polka pojmowała, że zaniepokojony o siebie, o swe jutro lud górnośląski w tym momencie pragnął zakrzyknąć z głębi duszy na Europę: A m y ?!... Zespoliła się z tą swoją nową, ściślejszą ojczyzną i podzielała niepokój, targający wszystkich przy jędrnym stole.

Korfanty spozierał na zegar, niekiedy rozmowa milkła i nasłuchiwano, czy nie zahuczy syrena, nie zajedzie przed ganek samochód z Opola.
- Jeśli Le Rond nie złamie dziś oporu tych dwóch niewczesnych przyjaciół Berlina, to my złamiemy upór wszystkich Lloyd George‘ów! - rzekł Korfanty. - Zgotujemy im niespodziankę.
Nuta pobudki wojennej odzywała się raz w raz w czasie rozmowy, przykrem oczekiwaniem omroczonej. Wybiła dwunasta. Korfanty wyszedł do przedsionka, otworzył
drzwi na dwór, wyzierał w noc i słuchał. Deszcz ulewny siekł krzewy, pręty i gałęzie mamrotały, w tworzących się na zajeździe bajorach powstał plusk. Szum wielki niby wicher w targnął w niepokalaną ciszę. Zgrupowani w przedsionku mężczyźni palili papierosy w milczeniu. Pogrążyli się w obłoku ciężkich myśli, krążących wokoło jutra:
- Będziecie gotowi? - pytał oficera Niegolewski.
- Jesteśmy!
- Ale brak broni i amunicji.
- A skąd G. Śląsk weźmie żywność, gdy ustanie dowóz z Niemiec?
- A skąd miljony na żołd i przyodziewek powstańca?
— Polska stoi za nami! — rzekł oficer.
Na to Korfanty poruszył się niespokojnie i wrócił do pokoju. Powoli wszyscy rozchodzili się, kładli spać i ciemności o garnęły dwór. Lecz snać pod ich przysłona niepokój płoszył sen, bo skoro około drugiej zachrobotały opony przed gankiem, w net w oknach zajaśniały światła. Z samochodu wysiadł przemoczony, błotem obryzgany
mężczyzna. Wyjechał on z Opola w tym samym czasie, co kurjer Komisji Międzysojuszniczej do Londynu, i pędził na łeb na szyję, aby przywieźć wiadomość - fatalną.
Gdy po rozmowie z nim Komisarz polski w szedł do pokoju, gdzie oczekiwali go wszyscy, twarz miał poważną, chmurną.
- Jak przewidywaliśmy... Źle! Do Londynu zamiast jednego poszły dwa rozbieżne raporty. Anglik i Włoch pozostali wierni... Niemcom. To znaczy Londyn i Rzym. Wiemy przeto mniej więcej jaka zapadnie uchwała w Radzie Najwyższej.
   Cisza zaległa pokój. Pierwotnie cały Śląsk miał być przyłączony do Polski, jak tego domagała się Nemezis dziejowa, jak wołały o to prochy nieprzeliczonych ofiar długiego procesu germanizacyjnego, jak nakazywali z grobu męczennicy śląscy: Chrószczz - Pszowa, wdowa Stawowa z Zawodzia, nauczyciel Jonasz z Ligoty. Lecz polityka angielskich kramarzy w interesie Niemiec skierowąła sprawę na wagę niepewności i odwołano się do „woli ludu“. A gdy ten lud stwierdził swą polskość, przeszedłszy ogniowe próby teroru, gdy miała nadejść w bólu i męce zrodzona wiosna wolności, o którą modliła się pokoleń litania, i nadzieją poniesiony Staropolanin mówił z poetą:

„Urodzony w niewoli, okuty w powiciu
Ja jedną tylko taką wiosnę miałem w życiu"

- i wtedy zdeptano „wolę ludu“ w interesie Berlina, chcąc oddać im powiaty w większości polskie wraz z krainą skarbów. W pierwszej chwili goście Czarnego Lasu, jakby hukiem piorunu ogłuszeni, skamienieli, aż rozległ się siarczysty, wojacki zgrzyt:
- O pierona! Nie damy!!
Iskra wiary w siebie wstąpiła w piersi, zbudził się upór śląski, zadrrzała struna żądzy zbrojnego czynu i podniosła się w sali pieśń otuchy, do zwycięstwa wiodąca:
- Jeszcze Polska nie zginęła..."

W wielu publikacjach, które ukazały się w ostatnim czasie  - z nieznanych mi powodów, autorzy piszący o tych kwietniowych dniach 1921r. na Górnym Śląsku łączą spotkanie Korfantego z Le Rondem w Opolu ze spotkaniem w Czarnym Lesie. Jak we wstępie wykazałem były to dwa odrębne spotkania. Zaś sam Korfanty nie miał powodu i możliwości by spotkać się z dnia na dzień Francuzem.

 

Na podstawie:
Jan Przewłocki - Wojciech Korfanty - polityka, wzloty i niepowodzenia
Włodzimierz Dąbrowski - Trzecie Powstanie Śląskie - rok 1921r.
Włodzimierz Dabrowski - Górny Śląsk w walce o zjednoczenie z Polską : (źródła i dokumenty z lat 1918-1922)
https://gazeta.us.edu.pl/node/428643
Ryszard Kaczmarek - Powstania śląskie 1919-1920-1921
Rzeczpospolita nr 121 z 1925r.
Maciej Wierzbiński - "Pękły okowy"